Strona główna > Solidarność > Poezje obozowe
Twórczość
obozowa
członków
NSZZ „SOLIDARNOŚĆ”
internowanych
w różnych miejscach odosobnienia Polski południowej
w latach
1981 – 1982
Spisał Wacław Mauberg, internowany
w Zabrzu-Zaborze, Kokotku koło Lublińca, Jastrzębiu-Szerokiej i Uhercach
w okresie od 15 grudnia 1981 do 14 lipca 1982 r.
Wybrał, zredagował i uszeregował Wacław Mauberg
Warszawa, 2006 r.
Większość przerywników graficznych umieszczonych w tekście wykonał
w obozach internowania student Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach
Maciej Jan Klich, więziony w Jastrzębiu-Szerokiej, Uhercach /k. Leska,
areszcie śledczym w Rzeszowie-Załężu i Zakładzie Karnym
w Nowym Łupkowie /k. Komańczy.
Po zwolnieniu zmuszony do emigracji,
obecnie mieszka w Szwecji.
Pozostałe przerywniki pochodzą ze zbiorów Wacława Mauberg.
Ich autorzy są nieznani.
Copyright © 2006 by Wacław Mauberg
Wszelkie prawa do wykorzystania i kopiowania przy pomocy dowolnego środka bez zgody redaktora niniejszego zbioru są prawnie zabronione.
(za wyjątkiem przypadków udowodnionego autorstwa konkretnego tekstu, składającego się na niniejszy wybór)
«
Słowo wstępne.
Niniejszy
wybór twórczości obozowej powstał dzięki systematycznemu ich spisywaniu w
czasie pobytu w obozach internowania. Spisywałem je na gorąco od autorów
(których ze zrozumiałych względów nie pytałem wówczas o nazwisko),
przepisywałem je z kartek przemycanych przez internowanych przerzucanych z
innych miejsc internowania i tam napisanych, przepisywałem je także z kartek
niewiadomego pochodzenia, które przeszły przez wiele rąk, a których autora ani
daty i miejsca napisania nie sposób było ustalić.
Autorami
prezentowanego wyboru są internowani w stanie wojennym członkowie NSZZ
Solidarność z południowych regionów Polski. Internowanie objęło szeroki
wachlarz działaczy. Z tych powodów prezentowany tu zbiór ma nadzwyczaj
różnorodny charakter – tak pod względem poziomu jak i warsztatu literackiego.
Mimo to wszystkie utwory łączy jedna wspólna cecha: olbrzymi, niekłamany
ładunek emocjonalny oraz przebijający z nich szok spowodowany gwałtem
fizycznym, zadanym brutalnie, niespodziewanie i niesprawiedliwie osobom, przeświadczonym
o swych patriotycznych, zgodnych z polską racją stanu pobudkach działania.
Niektóre z tekstów są wręcz wstrząsające w swej dramatycznej wymowie.
Układ
treści niniejszego zbioru jest chronologiczny. Daty, podane przy każdej z
pozycji wymagają jednakże komentarza. W przypadku tych utworów, które były
napisane w areszcie Komendy Wojewódzkiej w Katowicach i aresztach Miejskich MO,
oznaczają one faktyczną datę ich napisania. W pozostałych przypadkach oznaczają
bądź datę przepisania przeze mnie danego tekstu, bądź domniemany miesiąc jego
powstania.
Pierwszy
wiersz nie odpowiadający tytułowi zbioru przysłał mi bezpośrednio jego autor,
już w trakcie przygotowań do druku. Został on napisany bowiem nie w obozie
Polski południowej, lecz w obozie w Kwidzynie przez 21-letniego wówczas
Krzysztofa Stasiewskiego. Napisany na gorąco nazajutrz po opisanej już
wielokrotnie gdzie indziej masakrze internowanych w ośrodku odosobnienia w
Kwidzynie, która miała miejsce 14 sierpnia 1982 r. Epizod z lusterkiem jest
autentyczny. Tekst ten umieściłem pod nazwą „Lusterko”.
Tekst
zamieszczonej na końcu zbioru szopki satyrycznej p.t. „Gniazdo Wron” krążył w
licznych odpisach wśród internowanych w różnych obozach. Nie jest on, według
wszelkiego prawdopodobieństwa, autorstwa osoby (czy grupy osób) internowanej
lecz raczej pochodzi z zewnątrz. Zamieściłem go jednak w tym zbiorze ze względu
na jego satyryczny charakter, dobrze oddający nastrój tamtych czasów.
Prezentowany
zbiór nie jest antologią. Może on jednak z powodzeniem stać się jej fragmentem,
jeżeli takie dzieło zostanie kiedyś zrealizowane. Doskonałą okazją do tego celu
byłaby któraś z okrągłych rocznic wprowadzenia stanu wojennego w Polsce.
Podziękowania
Składam
przede wszystkim serdeczne podziękowania wszystkim tym kolegom z obozów
internowania, którzy wpadli na pomysł i mieli potrzebę, aby swe przeżycia,
przemyślenia i stany ducha utrwalić poprzez przelanie ich na papier. Dziękuję
im także za to, że następnie wielkodusznie pozwolili mi odpisać swe,
niejednokrotnie intymne i najskrytsze myśli dotyczące swych najbliższych.
Składam
także wyrazy podziękowania tym wszystkim innym kolegom z cel więziennych,
których nazwisk już nie pamiętam bądź ich nigdy nie znałem, a którzy również,
znając moją kronikarską pasję, dostarczali mi swoje lub cudze zapiski do
przepisania.
Na
szczególne podziękowanie zasługuje Janek Paczocha, współwięzień z obozów w
Zabrzu-Zaborzu i Uhercach, późniejszy pierwszy solidarnościowy prezydent miasta
Bytom a następnie Prezes Głównego Urzędu Ceł w Warszawie. Robił on
systematyczną kwerendę wśród internowanych i dostarczał mi ich twórczość do
przepisania. Bez jego pomocy zadanie jakie sobie wyznaczyłem byłoby o wiele
trudniejsze.
Dziękuję
także Krzysztofowi Stasiewskiemu, najmłodszemu internowanemu z Wielkopolski,
pomysłodawcy i autorowi pierwszej polskiej witryny internetowej (już nieczynnej
http://www.internowani.webpark.pl), poświęconej
losom i pamiątkom po uwięzionych w stanie wojennym działaczach opozycji
demokratycznej. To dzięki niemu, odnalazłszy swe nazwisko na jego stronie
internetowej, wpadłem na pomysł, aby rękopisy poezji obozowych będących w moim
posiadaniu przepisać na komputerze i oddawszy do publikacji, podzielić się nimi
z szerszym kręgiem zainteresowanych.
Osobne
podziękowania należą się mej żonie Helenie. Podczas więziennych widzeń
przekazywałem jej po kryjomu pliki przepisanych kartek, które ona następnie
wynosiła schowane pod bluzką. Gdyby nie jej odwaga i poświęcenie, ten zbiór
nigdy nie ujrzałby światła dziennego.
Apel redaktora
Proszę
wszystkich, którzy są rzeczywistymi autorami zamieszczonych tu pozycji, aby w
wolnej Polsce, gdy słowo nie jest już cenzurowane i nie grożą za nie represje,
jeżeli uznają to za celowe, podali mi swe imiona, nazwiska oraz miejsce i datę
powstania tekstu. Będę dzięki temu mógł uzupełnić niniejszy wybór o te dane i
umieścić nazwisko autora odnośnego tekstu.
Wacław Mauberg ( wacmarg@interia.pl )
Spis
treści
5.
Polska
Pieta |
43.
Co cesarskie oddać cesarzowi |
(KWMO-Kce, 19
grudzień 1981) Nasze dzieci, nasze
dzieci, Pamiętajcie ojców
rację I nie dajcie wydrzeć
sobie Wywalczoną
demokrację. Nasze dzieci, nasze dzieci, Pamiętajcie ojców ranę I ten widok kiedy przyszła Do was matka zapłakana. Nasze dzieci, nasze
dzieci, Zza krat patrzą oczy
smutne. To bolszewik znów
zadaje Tortury nam
przeokrutne. Nasze dzieci, nasze dzieci, Czas do własnej już obrony. Czas przywrócić białym orłom Złotem lśniące ich korony. Nasze dzieci, nasze
dzieci, Ojciec wasz zza krat
was woła Aby słowa tego krzyku Rozbrzmiewały
dookoła. Dzieci polskie, polskie dzieci Może ojca nie ujrzycie, Lecz w pamięci zachowajcie Jego ciężkie, krwawe życie. |
(KWMO-Kce, 21
grudzień 1981) W oczekiwaniu na
niewiadomą, Zamknięci w
więziennej celi, Pozostają sam na sam
z sobą Aresztanci grudniowej
niedzieli. Myślą o miesiącach minionych, O Polsce, Polakach i świecie. Za fałsz komunistów obwinionych Zamknięto ich, bez wieści o świecie. Gdybyście znali,
rodacy kochani, Serca i myśli tych
młodych ludzi, Którzy za prawdę
zostali skazani Na karę, która grozę
budzi. A gdy już wszyscy prawdę poznacie O tych, co patrzą zza krat, Wtedy ich słuszność uznacie, A z nią legenda pójdzie w świat. Lecz bój się, bracie,
legendy fałszywej Bo gorsza ona niż
kula wroga A że tworzona na
drodze krzywej, Spotka się z karą
samego Boga. |
(KWMO-Kce,
21 grudzień 1981) Chociaż jesteście daleko, To czuję was przy sobie. Odgrodzone kratą więzienną Jesteście razem obie. Ty córeczko z mamą, Ja w celi więziennej. Prześladowany myślą
samą O suchym chlebie z
mąki pszennej. Myśl ta żyć spokojnie nie daje, Krąży w pobliżu jak młody sokół. I dusza
się tylko przed sercem kaje, Budując dla miłości cokół. A los jak gdyby
igrając z nami, Nie patrząc w
zapadnięte oczy, Te napełnione
czystymi łzami Na próbę wystawiwszy
życie, dalej kroczy. Lecz los lubi swe oblicze Zmieniać nagle, niespodzianie. I być może, że wkrótce ujrzycie Me oczy rozradowane. |
(KWMO-Kce,
24 grudzień 1981) Jak Wałęsa na
Wybrzeżu, Jurczyk w
Trzebiatowie, Jak Rulewski w swej
Bydgoszczy, A Andrzej w Dąbrowie. Refr. Walcz, walcz, ekstremo Walcz o polskie racje O wolność narodu I o demokrację! Bo nie wygra wojny
WRONA Gdy „brat” nie pomoże Orła nigdy nie
pokona, Spraw to, Panie Boże. Refren I powstanie Polska
nowa Praojców spuścizna. Zajaśnieją dumne
słowa: Bóg –
Honor – Ojczyzna |
(grudzień
1981) Śnieg, śnieg, śnieg,
a ja Trzymam na kolanach
dziecko. Zastrzelonego
górnika, Zatłuczonego pałką
studenta. Mam ręce pełne
śmierci, Kołyszę się nad nimi. Czołem dotykam
oszronionych czół, Jestem więzieniem, sama uwięziona. Jak we śnie – nie mam
torebki, Gdzie moje kartki na
stypę? Co ja zrobię bez
pozwolenia na życie, Bez paszportu i
kenkarty? Podejrzana o ostatnią
wolność cierpienia Nie mam w ustach
krzyku. Ani śliny, ani
przekleństwa, Tylko gorzką Hostię
milczenia na języku. |
(grudzień
1981) Ty, któraś Boga w
stajni rodziła W tę cudowną Noc
Betlejemską, Panno, Matko nasza,
Nadziejo Daj nam męstwo. O Wniebowzięta uproś
łaskawie Wiecznej światłości
tym, Którzy padli za
świętą sprawę S o
l i d
a r n o
ś c i. Któraś stała pod
krzyżem Syna, Z Nim cierpiałaś i
śmierć i rany. Wyproś łaskę, o
Boleściwa Dla wszystkich bitych pałkami. Panno bez zmazy,
któraś z radością Przyjęła los Swój. Wskaż jak darować
winy, urazy I żyć miłością. |
(grudzień
1981) Jesień jeszcze nie
skończona, Przyleciała nagle
wrona. Cały kraj pokryła
cieniem, Wykrakała nam
więzienie. Refr. Kra, kra, kra Wronisko latało A SB szalało Kra, kra, kra, kra W kryminale dziś
siedzimy, Lecz się wrony nie
boimy. Kiedy wiosną lody
spłyną, Rozprawimy się z ptaszyną. Refren Z kryminału gdy
wyjdziemy, Wtedy wronę
zatłuczemy. Wyskubiemy pióra
czarne, Bo ptaszysko to
koszmarne. Refren Choć nam posiwieją
skronie, Wytłuczemy jaja
wronie. Żeby się nie
odrodziła, Więcej Polski nie
gnębiła. Refren Idzie wiosna, kry
spływają, Esbecy wyjścia
szukają. Lecz szukają go na
darmo, Górą będzie
SOLIDARNOŚĆ. Tra tata wronisko przegrane Orzeł znowu panem Tra ta ta ta ta. |
(grudzień
1981) Jeszcze nim ranne
wstały zorze, Spałeś w łóżeczku,
mój ty niebożę. Lecz błogi sen twój
długo nie miał trwać Z pod znaku MO po cię
przyszła brać. A gdy już oczy przetarłeś zdumiony Rozmowa krótka – stan wojny jest
ogłoszony. Jesteś element, ekstrem i mimo zdumienia Dla wyższych racji pójdziesz do więzienia. Złudzenia twe prysły
i prysło olśnienie Gdy ci kazano
opróżnić kieszenie, Zdjąć pasek,
sznurowadła i bez ceregieli Kopniakiem w tyłek
wrzucono do celi. Myśli tysiące krążą ci po głowie Lecz kto ci chociaż na jedno odpowie: Czym zasłużyłeś na los tak niegodny, Dlaczego i komu byłeś niewygodny? Rano już słyszysz
treść komunikatów Apeluje premier do
braci Polaków O pracę spokój i o
zrozumienie A sam nowymi ludźmi
zapełnia więzienie. Różnych rzeczy w swym życiu dokonałeś Różne grasz role lub wcześniej różne
grałeś. Raz byłeś przegrany, to znowu wygrany Ale nigdy nie byłeś jak dziś –
internowany. Zupę i czarną kawę
dadzą na śniadanie Na obiad zaś groch –
beton, który w gardle stanie. Humor ci dopisuje,
choć wieści złowieszcze Dochodzą do cię, lecz
całej prawdy nie znasz jeszcze. Naród się buntuje przeciw samowoli Panom generałom nie da się zniewolić. Broni demokracji, broni swoich ludzi Broni praw związkowych wywalczonych w
trudzie. Pamiętaj internowany
o swojej załodze O ludziach, co
ryzykują dla cię zdrowiem. A gdy będziesz już
wolny, to w wolności dobie, Pomyśl wtedy o nich,
jak oni o tobie. |
(KWMO-Kce,
1 styczeń 1982) Dziś się rozpoczął Rok nowy, szczególny. Z zamętu jeszcze nie wypoczął Nasz kraj ojczysty, wspólny. Nie wiem, czy o tym
wiecie, Że w roku tym
rocznica: Obchodzimy
Jasnogórskiej 600-lecie Niech więc na Jej
chwałę pali się gromnica. Rok ten tez inne ma oblicze – Dla polskich rodzin nieszczęście. Palą się Wrony wojenne znicze Niszcząc rodzinne szczęście. Lecz miną tygodnie,
może miesiące Wrócą do domu ojcowie
– czy wszyscy? Przytulą do serc swe
ręce drżące By niepokoje na
zawsze prysły. |
(KWMO-Kce,
5 styczeń 1982) Ojczyzno moja miła, Rodzinna Polsko ma, Tyś pięknem swym
wabiła, Jam wolność Tobie dał. Refr.: Lecz Wronę powołali Ci, którym trzeba krwi I polską krew przelali Bo
mówią, żeśmy źli. O Polsko moja miła, Ojczyzno dziadków
mych. Tyś wolną mi się
śniła Jam leżał u stóp Twych. Refren Swe lata Ci oddali Mój ojciec, syn i
brat. Lecz ZOMO ich zabrali I patrzą już zza krat Refren Nasz związek
Solidarność Był kluczem do Twych
drzwi Być może, że i
wolność Wywalczył Polsce by |
(KMMO-Tychy,
7 styczeń 1982) Trzask zamykanego
zamka, Cztery nieproste
ściany Na środku katafalk Zbity z desek służący
za łoże Na szczęście nie sam. Dwa malutkie okienka Z jednego wieje Bo niedomknięte Za to kaloryfer gorący Dobrze że nie sam. Cały apartament Mieszczący się w
okrąglaku Można przez
zakratowane okienka Oglądać malutki
placyk Można porozmawiać Bo człowiek nie sam. W oczekiwaniu na posiłki Które są jedyną atrakcją dnia Wymieniamy między sobą Kto za co i dlaczego Bo człowiek nie sam. È |
Po raz pierwszy Tak bardzo mi brak Moich najbliższych Mimo że nie sam. Żeby się dało jakoś Odwrócić kolej rzeczy. (KMMO-Tychy,
7 styczeń 1982) W oczekiwaniu na
nieznane Już nie tak całkiem Tym nie mniej Nie mogę znieść już Tego natłoku myśli Kłębiących się w
głowie A przede wszystkim Przebijającego się Na pierwszy plan Prostego pytania: DLACZEGO ? |
(KWMO-Kce,
15 styczeń 1982) Ujrzałem we śnie
kwiat przezroczysty, A kwiatów tych
przecież nie ma. Łodygę miał silną,
liście przedziwne I zapach, co kręcił
wręcz w głowie. Ująłem go w dłoń,
lecz był dziki strasznie, Ukłuł mnie, a bólu
nie czułem wcale. W ogólnym zamęcie
straciłem go z oczu, Za mgłą ujrzałem go
znowu. Lecz teraz miał
barwy, te barwy znajome, Te płatki, te płatki
biało-czerwone. I oczy otwarłem Znów w CELI. |
(KWMO-Kce,
16 styczeń 1982) Na puszystym śniegu
bawiły się dzieci. Saneczki śmigały i
narty z nóżkami splątane. Ile tu życia,
beztroski wspaniałej! Śnieżynki latały i
bałwan zlepiony I śmiechu tyle w
ogólnej zabawie. Ile tu życia, beztroski wspaniałej! |
(KWMO-Kce,
27 styczeń 1982) W zamkniętym
schemacie myśli Poruszam się wciąż po
omacku Nie mogąc znaleźć
wyjścia. W zamkniętym kole
powiązań. Próbuję zerwać nić,
lecz wciąż nadaremnie. Bo znów te układy,
grubą nicią szyte. Bo znów ta podszewka,
źle podcerowana. I wszędzie
bezduszność, Bezdenna głupota. I ciągle bezbronność, Bezradność, NADZIEJA.
|
(KWMO-Kce,
27 styczeń 1982) Ze wszystkich pór
roku Najbardziej lubię
zimę. Roztacza się przed
oczyma Biel iskrząca się z
dala. Lekki mroźny wiatr Nadaje tajemniczego
smaku Trudnego do
określenia. Drzewa bogato ubrane Pod puchowym
płaszczem Szczycą się swoim
wdziękiem. Pod butami śnieg gada Opowiada wiersze
wspaniałe. Ręce stwardniałe od
zimna We wzajemnym uścisku. I ten zmarznięty
czerwony nosek MOJEJ UKOCHANEJ |
17.
Modlitwa Lecha Wałęsy
w więzieniu (styczeń
1982) Matko Boża, nie mam
już tej plakietki Z twarzą
Częstochowskiej Płaczącą w śniegu
grudnia. Ona przeniknęła aż do
wnętrza Razem z bólem, który mi zadano. Tym jednym ciosem
wgnietli Cię w głąb Duszy, tam Cię
znajduję, tam przypadam I tam w milczeniu
czuwam, będę czuwać. Czy słyszysz? We mnie
biją miliony serc, To jest nasze wołanie, póki my żyjemy. Matko Bożą, matko
moja I matko naszej
wspólnej matki Daj nam wielkie
wytrwanie, Blask wolności i
prawdy A prześladowcom
naszym wybacz Kiedy my nie
potrafimy |
(styczeń
1982) Lulajże Jezuniu w tę
noc grudniową Przez obcych
skłamaną, przez swoich zdradzoną Nie poznasz Ty
Polski, taka zbolała W kolejkach
milczących, w kajdanach cała. Lulajże Jezuniu nad hałd krainą Posłuchaj wdów łkania, co po Śląsku płyną Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj A ty Go Matulu w płaczu utulaj. Czekali
Cię Jezu na szychcie w sztolni Przeszyły ich kule,
bo chcieli być wolni. Dziś przyszli
fedrować razem do Ciebie Połam się opłatkiem z
nimi tam w niebie. Wieje wiatr od morza i śniegiem zacina Stanęła przed Stocznią przy bramie
Dziecina Mieliśmy dla Ciebie żłobek usłany Ale go wczoraj rozbili czołgami. Chcieliśmy Cię ogrzać
i ugościć strawą Zabrało nam wszystko
to wojenne prawo. Ubogie koszulki,
pieluszki i chustki Czy Ci wejść pozwolą
do nas bez przepustki? Może Cię wypędzą tak jak z
Betlejemu? Mróz serce zaciska, gdy ma odejść
Słowo Jezu, zostań z nami, umocnij
nadzieję I powróć nam jeszcze godzinę
sierpniową. |
(styczeń
1982) Przybieżeli do
mieszkania gliniarze Rozwalili wszystkie
zamki zbrodniarze. Refr. Chwała generałowi, Chwała Jaruzelskiemu, A pokój tym z KC. Wzięli ojca w samej
tylko bieliźnie Zostawili przerażenie
w rodzinie. Refren Jaruzelski sam
ogłosił te dziwy Solidarność parła
przecież do władzy. Refren Osłupieli wszyscy
ludzie na świecie Nie mogli się
zorientować w zamęcie. Refren A Polacy utworzyli
podziemie I na wiosnę się
zatroszczą o siebie. Refren |
(styczeń
1982) Wśród nocnej ciszy
dekret wychodzi Wstańcie koledzy, bo
SB chodzi Czym prędzej się
ubierajcie, Żonę, dzieci pożegnajcie Zanim was skują. Przyszli, zabrali, z
domu i z pracy Nim się spostrzegli
bracia rodacy Jak wściekłe,
jeździły wozy Zapełniały się obozy Internowanych. Nie płaczcie matki,
nie płaczcie żony My mamy prawdę dla
swej obrony. Przyjdzie czas, gdy
prawda wróci Naród z siebie pęta
zrzuci I oswobodzi! |
Janusz Paczocha (Zabrze-Zaborze,
styczeń 1982) Pójdźmy wszyscy do
sierżanta On ma w nosie
komendanta Poprosimy bardzo
grzecznie I wyjdziemy stąd bezpiecznie. Puść nas szefie
ukochany Przez komunę oszukany Nie wierz fonii ani
wizji Ni pajacom z telewizji. My jesteśmy Polakami Chcesz być wolny, to
chodź z nami Wnet się krata
otworzyła Ale za nią większa
była. |
22.
Ostatnia szychta w
KWK „Piast” (styczeń
1982) Wyjeżdżajcie już
chłopcy od Piasta Pora chłopcy, opuścić
tę dziurę Baby płaczą, napiekły
wam ciasta Złota klatka uniesie
was w górę. Wyjeżdżajcie, już szychta skończona Pielęgniarki, lekarze są w szatni Porozwożą was SUKI po domach Mają wszystkich, wasz szyb jest
ostatni. Pan pułkownik
wyciągnie sam rękę, Gdzieś w kantorku
bulgoce już czajnik, Żona z Wujka ma
czarną sukienkę, A poza tym jest
„wreszcie normalnie”. Śpijcie w domu spokojnie do rana Nikt nie będzie się z wami targować. Jutro druga pojedzie w dół zmiana Trza fedrować, fedrować, fedrować! Ze dwunastu nie wróci
górników Czterech zniknie,
trzech stanie przed sądem. Trzech oplują
wieczorem w Dzienniku, Dwaj są nie stąd, a
reszta jest z rządem. Władza w nasze przebrana mundury I bandyci przebrani za władzę Znów na Placu Defilad u góry Na przysięgę żołnierzy prowadzą. Honor tylko jest nasz
solidarny Bryłą węgla zaś
polskie sumienie. Wam już czas …
wyjeżdżajcie z kopalni! Wolna Polska
zepchnięta w podziemie. Ład i praca i spokój na górze Pojedyncze są jeszcze przypadki … Wolny kraj! Co was trzyma w tej
dziurze? Czas się zbierać, czas wracać do
klatki. |
(styczeń
1982) Biegniesz z tym
wózkiem naiwna dziewczyno Pod główką dziecka
przemycić chcesz chleb? Dziś chleba nie
wolno, dziś soli nie wolno, Dziś sól ziemi
czarnej krwią wpisze się w śnieg. Stoją bez ruchu szeregi pałkarzy Nie jesteś tu pierwsza, tu takie się zna. Patrzą na ciebie z szyderstwem na twarzy, Wiedzą już, jaka powtórzy się gra. Jeeest!! Pomruk
uznania przeleciał przez kaski, Mistrzostwo to efekt
treningu. Pierwszy wózeczek
przewrócił się zaraz, Przy drugim matka za
wcześnie upadła. A ty idziesz dalej,
pchasz wózek przed sobą, Pchasz wózek zalany
po brzegi. I oniemiała przystajesz na chwilę Ręką chcesz otrzeć spryskaną swą twarz Ale nie zdążysz. Świst białej maczugi I silne szarpnięcie rozrywa ci płaszcz. Teraz odbędzie się
stary rytuał: Na oczach górników
chleb wdepcze się w śnieg. Gdzie drugi bochenek?
Spod pałki wyleci Cios w brzuch
mierzony, i drugi, i trzeci. Oni już wiedzą, że tam nie ma chleba, Zepsułaś im widowisko. Będą cię bili tak długo, jak trzeba. To wszystko … Cóż … nie pora
zajmować się losem dziewczyny, Dziś mrozu jest tylko
trzy stopnie. Córeczkę wzięły już
inne kobiety. A ona? Najwyżej przemoknie. Na placu przed bramą
zamkniętą na spaw Batalion panterek,
muskułów i tarcz. Broń prezentuje tu
przemoc i pycha, Szczęknęły przyłbice,
na wskroś przeszło grozą. To szkoła janczarów pod trwałą narkozą Pogardy dla ludzi w roboczych drelichach. To szkoła pospiesznego poprawiania rasy: Synowie niewolników będą wnet panami. Dziś przyjechali z długimi pałkami Wbić pod ziemię lub w ziemię robotnicze
masy. Tu helikopter! Tu
helikopter! Transmisja z robienia
pokoju! Pod bramą skupiła się
nasza drużyna I czeka na rozkaz do
boju. Sprawdzanie osprzętu do siania paniki, Są dwie dyskoteki, będą puszczać jazz. W odwodzie pięć czołgów rozgrzewa silniki, A my rebeliantów wzruszymy do łez. Wszystko gotowe, więc
w imię wszechwrony Czas poloneza zacząć,
panowie. Taniec z pałkami,
dostojny, chodzony. Taniec z hełmami na
głowie. I środków ostrzejszych nie trzeba unikać Tamci i tak pożyją niedługo. Czterdzieści trzy lata – i nie ma górnika A póki jest – ma być tylko sługą. È |
Stałem na straży
pomiędzy torami Gdy zaczął się atak
czołgowy. Do chwili ostatniej
nie mogłem uwierzyć, Że polskie wojsko, z
polskimi orłami Do polskiej kopalni
przyjedzie. By imię zniesławić,
by honor zastawić, A kraj w ruinie pogrążyć. Boże!! Ja mogłem przecież w
tamtym czołgu siedzieć!! Bawią się w wojnę
brzuchaci dziadkowie Wysyłając na hańbę
pułki i dywizje. Tak jest ! … telu
…wniku ! Rozkaz ! … telu …
rale! Wysuwają się piersi po nowe medale, Emerytura blisko, przyda się Virtuti. Ale z kim tu walczyć, skoro dookoła Same przyjacioły i serdeczne druhy? A poza tym – do czego
nadaje się armia, Której uzbrojenie
pamięta w większości Czas zimnej wojny i
Czerwiec w Poznaniu? Od trzynastu lat
słabnie gotowość bojowa, Rośnie dyscyplina
ślepego posłuszeństwa, A sprzęt może służyć
tylko do straszenia. Straszą więc czołgi –
atrapy, transportery – widma, Samoloty myśliwskie –
latające trumny. Możesz być, generale,
z takiej armii dumny! Nie broni ona wprawdzie
narodu przed wrogiem, Za to ciebie i WRON-ę chroni przed narodem! Stałem zdrętwiały jak
parkan łamali, Stałem zdrętwiały jak
gazy rzucali. Stałem jeszcze wtedy,
gdy główny herszt ZOMO Dziękował żołnierzom
za braterską pomoc. Bywają sny przeraźliwe, gdy człek osaczony Ręką nie ruszy ni nogą, nawet nie zawoła. Jedno tylko może zrobić dla swojej obrony OBUDZIĆ się! Czekałem na cud
przebudzenia Patrząc na wszystko,
nie widząc niczego. Godziny mijały niczym
okamgnienie, Cud nie nadchodził. Była chwila ciszy.
Właśnie odwieziono Ostatnich zomowców rannych w czasie walki. Na śniegu pod płotem Zabici górnicy leżeli
pokotem. Mrozu wielkiego nie
było. Pamiętam, że słońce
wtedy zaświeciło. Plac był śnieżnobiały, gdzieniegdzie
czerwony, Ramy wyznaczały czarne bataliony, Komplet barw narodowych na
dziesięciolecie. Patrzałem na to długo, pełniąc śnioną
wartę. Wtem z brunatnej
obroży, jak psy nienażarte Wyrwały się ku mnie
cztery czarne cienie. Jeszcze wtedy
wierzyłem, że to widowisko Rozgrywa się w
jakiejś nierealnej scenie. Nie drgnąłem nawet,
gdy byli już blisko I nikt nie wyglądał na dwudziestolatka. I na kostiumy zwróciłem uwagę, Że były nakrapiane czarnymi pałkami. A jeden miał chyba
podeszwy białe. Więcej
już nic nie widziałem …… |
(styczeń
1982) Przyszli nocą w
uśpiony dom, Zbierali nas
chyłkiem, jak zbóje. Drzwi zamknięte
otwierał łom - Idą,
idą pancry na Wujek. A gdy opadł strach i
gniew, Jeden wybór: kopalnia
strajkuje, Choć staniała bardzo
nasza krew - Idą,
idą pancry na Wujek. W tłum przy bramie,
do matek i żon Z płacht na murach
klejonych – zlatuje Czarną treścią
komunikat WRON - Idą,
idą pancry na Wujek. Kilof i łańcuch
ściska nasza dłoń, Wózków rząd bieg
czołgów wstrzymuje. Milicjanci repetują
broń - Idą,
idą pancry na Wujek. Płoną już znicze ku
zabitych chwale. To, co runęło – któż
odbuduje? Gdzie twe czyste
ręce, generale? Idą, idą pancry na
Wujek. |
(styczeń
1982) Solidarni, nasz jest
ten dzień A jutro jest
nieznane. Lecz róbmy tak jak
gdyby był nasz wiek Pod wolny kraj
spokojnie kładź fundament Solidarni, nasz jest ten dzień Połączmy się, bo jeden jest nasz
cel. A jeśli ktoś nasz
polski dom zapali To każdy z nas gotowy
musi być. Bo lepiej byśmy
stojąc umierali Niż klęcząc na
kolanach mieli żyć. |
(styczeń
1982) Nędza się sroży,
naród głoduje Milicja strzeże,
partia kieruje. Powstała władzy elita
nowa Arystokracja
pseudoludowa. Za akselbanty, stroje i bale Trzeba
zapłacić, generale Na nic wezwania, na
nic żądania Dla usunięcia
jakiegoś drania. I choćby naród stanął
na głowie Rząd się za Hebdą
przecież opowie. Na nic ordery twe i medale Gdy
przyjdzie płacić, generale. Pałki pretorian,
hordy najmitów W szyku bojowym na
robotników Pałki i czołgi,
choćby katiusze Aby utrzymać bratnie
sojusze. Za sierot płacz, za matek żale Przyjdzie
zapłacić, generale. Skosiły kule siedmiu
górników Z rozkazu partii, z
woli kacyków. Przelał się wreszcie
puchar goryczy Na obietnice nie
będziem liczyć. Wojenny stan nie będzie stale Pamiętaj
o tym, generale. Naród wystawi
wreszcie rachunek Za każde draństwo i
za rabunek. Skończy się partii
przewodnia rola Taka jest nasza
Polaków wola. I choćbyś w Moskwie zamieszkał stale I tak znajdziemy cię, generale. |
(Zabrze-Zaborze,
styczeń 1982) Zaborze – to
skazańców nuta Zaborze – to
więzionych los Zaborze – to
związkowców buta Zaborze – to ekstremy
głos Refr. My, internowani, w Zabrzu zatrzymani. Na stos rzuciliśmy Swój życia los, na sto, na stos. Mówili, żeśmy
stumanieni Nie wierząc w to, że
chcieć to móc. Lecz trwaliśmy
osamotnieni A przeciw nam był
Albin Buc. Refren Nie chcemy dziś od
was uznania Ni waszych łez, ni
waszych słów. Skończyły się dni
kołatania Do pustych serc, do
ciemnych głów. Refren. |
28.
On już do wojska nie
wrócił (Zabrze-Zaborze,
styczeń 1982) Nad miastem
Zabrze-Zaborze Gdzie głos gitary
rozbrzmiewa, Tam młodzian skuty w
kajdany Z żalu, tęsknoty tak
śpiewa: Poznałem w życiu dziewczynę Dla której żyć tylko chciałem, Wierzyłem w szczęście jedyne Lecz teraz się przekonałem, Że każda dziewczyna
kocha Gdy tulisz ją w swych
ramionach. Och Boże, nie daj
więzienia Wtedy twa miłość
skończona. Mateńko moja, nie szlochaj Żem ja twe dziecię jedyne. W Zabrzu, w ciężkim obozie Z żalu, tęsknoty tu ginę. Niech właśnie moja
piosenka Poruszy serca z
kamienia. Ja śpiewam dla
zakochanych, Którzy nie znają
więzienia. |
(Zabrze-Zaborze,
styczeń 1982) Nie oddamy Chinom
Związku Sowieckiego Nie oddamy Pekinowi
Kraju Rad. Zdrastwuj Wania, a
jak przyjdzie co do czego, My czuwamy – wy
możecie słodko spać. Za tym pustym stepem państwo jest ogromne, Żółty człowiek tam nachalnie ostrzy kły. Ciemną nocą wybudował wielką bombę, By czerwonym na jej widok ciekły łzy. Z Kosygina nikt nie
zrobi już balona, Breżniewowi nikt nie
będzie w oczy pluł. Zdrastwuj Wania, z
wami przecież jest Korona, Chińskich bajek nikt
nie będzie już wam snuł. Nikt nie zrobi z Moskwy pólka ryżowego I na Kremlu nikt nie będzie sake pił. Więc Rosjanie, wy nie uczcie się
chińskiego, W zupełności polski język starczy wam. |
Autor: Tomasz
Brzęczkowski Wiersz napisany w Wigilię 1981 r.
Wypuszczony w obieg z Wydawnictwa EPOKA (Stronnictwo
Demokratyczne) przy ul. Hibnera 11 w
Warszawie na początku stycznia 1982, w czasie
strajku okupacyjnego w redakcji Kuriera Polskiego. Stoi na placu oddział milicji Silny i zwarty, pełen ambicji. Bój się milicji! Stoi i sapie, dyszy i chrzęści. Wśród łbów zakutych pały i pięści. Łup anarchistę, łup
ekstremistę, łup syjonistę. Już ledwo myślą, już
ledwo czują Lecz
oni nigdy nie zastrajkują. Do nich działacze się przyczaili Tłuści, obłudni przewrotnie mili. Chcą na Syberii urządzić biwak. Pierwszy z nich Wojciech, drugi zaś Siwak. Trzeci Olszowski doczekał chwili Że Solidarność w łeb będą bili. Czwarty w z tej
paczki, to sam Rakowski Szósty
Czyrek, uczeń Edwarda Mas
robotniczych to awangarda. Wszyscy są oni zdania jednego: O sile wielkiego Związku Radzieckiego Że choćby przyszło miliard Chińczyków È |
I każdy zjadłby miliard klopsików Sraliby potem przez miliard lat To nie zasraliby Kraju Rad. Nagle gwizd! Nagły
świst Gazy buch! Pały w
ruch! Najpierw powoli
jeszcze z umiarem Ruszyła gromada
zbójców ospale. Zabili siedmiu, chyba
za mało Więc wali i wali pała
za pałą Po głowach, po nogach
i gna coraz prędzej. Górników,
hutników łomocze i pędzi. I skądże to, jakże to, czemu tak gna Że wali, że bije, że strzela aż strach. To aktyw partyjny, on wprawił to w ruch To aktyw partyjny ratuje swój brzuch. To aktyw, co z biura teleksem do sztabów A sztaby rozdają już pały wśród drabów. Ci biją i walą i znów kogoś gonią. A tamci do sztabów wciąż dzwonią i
dzwonią. Ach dokąd, a dokąd, a
dokąd to tak Z pałami, z tarczami,
przez miasto i wieś Czołgami, SKOTami
zastraszyć lub zgnieść. Przerazić, zagłuszyć,
zagonić do bud A potem bagnetem do
kopalń i hut. Do pracy, do pracy,
do pracy, do pracy I z pracy do pracy, i
z pracy do pracy Do pracy i z pracy, i
z pracy do pracy. O, ku***! Jak długo
tak można? Rodacy! |
(styczeń
1982) W kraju pokrytym więzieniami zapada kolejna
noc . . . Noc duszna, pełna
majaków, westchnień, odległych wspomnień i
rozmów, twarzy bliskich,
które żyją na tle krat w oknach i ochronnych siatek. A na pryczach leżą
ludzie, których jedynym przestępstwem
jest miłość, oddana tej ziemi tak krwi pełnej i bólu. Dziwny to kraj, w
którym więzi się jego najlepszych synów i córki i traktuje się ich jak
przestępców . . . . Dziwny to kraj, w którym się tych przestępców
kocha i szanuje wiedząc, że ich sny i marzenia się spełnią. W kraju pokrytym
więzieniami i nadzieją już świta . . . Każdy ma prawo do
szczęścia lecz nie każdy do
PRAWA. |
(styczeń
1982) Kajdany, mury
więzienia Więzienny wikt za
kratami. A winą naszą jest
tylko Żeśmy narodu synami. Refr. Lecz Solidarność nie umrze Lecz Solidarność nie
zginie Bo Solidarność jest nasza Nie jedno przecież ma
imię. To imię niepodległości To imię sprawiedliwości To imię szczęścia i dobra Dzieci
i całej ludzkości. Nie płacz mój synu
kochany Że ojciec twój jest
więziony On siedzi tylko
dlatego Byś tyś też nie był
gnębiony. Refren Przez tych dla
których hasła I najpiękniejsze idee Są tylko zasłoną
dymną Na ich nieczyste
sumienie. Refren Proszę cię synku, o
jedno Przyrzeknij – kiedy
dorośniesz Podejmiesz po ojcu
dzieło I nigdy w walce nie
spoczniesz. Refren |
(na melodię „Dziś do
ciebie przyjść nie mogę) (styczeń
1982) Gdy na dobre noc
zapadła A była to sobota Do siedziby MKZ-tu Wpadła jakaś hołota Jak się potem okazało Była to ZOMO-wska
blać Pałką bili, gaz
wrzucili I zaczęli chłopców brać. Chłopcy dzielnie się
bronili I gaśnice poszły w
ruch ZOMO miało większą
siłę W chłopcach był bojowy duch. Potem w „suki” ich
wsadzili I powieźli w siną
dal. Co się z nimi dzisiaj
dzieje Tego nie wie nawet wiatr. |
(styczeń
1982) Gdy naród do strajku
przystąpił bez broni To oni tu czołgi
wezwali Gdy naród już walczył
bez szabel i koni To oni do ludu
strzelali. Refr: Strzelajcie panowie do braci, Do matek i ojców
strzelajcie. Ten naród wam kiedyś Za wszystko zapłaci Panowie to popamiętacie! Gdy naród zawołał, że
żyć z czegoś trzeba, To oni tu czołgi
wezwali. Gdy naród zawołał, że
Związku nie sprzeda, To oni do ludzi
strzelali. Refren Wstrzymajcie się
bracia, żołnierze oślepli Ta walka już nie jest
zabawą. Przestańcie nas
straszyć czołgami, pałkami My Związku i tak nie
oddamy. Refren Rozbili nasz Związek,
rozbili go krwawo Wtrącili nas
wszystkich w więzienia Lecz podłość i
karność przeklętej tej WRONY Nadziei i prawdy nie
zmienia Refren |
(styczeń
1982) Partia Gierka nas
zrodziła, własną piersią
wykarmiła Nasza partia
leninowska wybroniła nas od
wojska By nieść pomoc
społeczeństwu, by dać odpór
chuligaństwu, By strzec ładu i
porządku, wspierać dzieło sił
rozsądku. Refr. To idzie ZOMO, ZOMO, ZOMO i śpiewa blues. Ekwipunek nasz z
importu, dobre żarcie, dużo sportu. Sami chłopcy malowani,
co to lubią bić pałami. Głowa tak
ukształtowana, by nie kąsać swego pana. Tylko gwizdek nas
porusza, a po opium śpiewa dusza. Refren Celem naszych
szybkich akcji – zaplute karły reakcji. Cham i warchoł,
recydywa, opozycja także bywa. Spekulanci, dysydenci
i KOR-owscy wszyscy święci. Kapitału rwiemy nać,
marksistowska jego mać! Refren Wszędzie pełno jest
roboty, zdobyć trzeba bramy, płoty. Trzeba złożyć dowód
męstwa zdrowej części społeczeństwa. Przetrącając co dzień
kości ekstremie z Solidarności. Bo służymy dzielnie
Patrii my, bijące serce partii. Refren. |
(styczeń
1982) Znowu przed dylematem
stoisz. Jaką iść chcesz
drogą? Powiedzieć się boisz. Tych, co po raz wtóry
cię okłamali, Czy masz zamiar ich
słuchać dalej? Sięgnij rozumem w głąb serca swego Wydobądź to, co zdołałeś w sobie
ocalić. Na Boga! Narodzie polski! Nie daj się nadal tumanić! Coś jeszcze zostało w tobie, Nie wszystko co ludzkie, zdołali
zabić. Ocal to, co w tobie
doskonałe Prawo do życia, do
ludzkiej godności, Prawo do równości i
sprawiedliwości, Do wyboru wiary
prawo. Z racji przypisanego
ci miejsca w przyrodzie, Z racji że
człowiekiem się rodzisz Wolnym być musisz i
wolne dzieci płodzić! Jak długo będziesz się z tym godził, Aby to co twoje z trudem
wypracowane, Ze stołu twojego było zabierane, A na ich stołach bezkarnie podawane? Czy serce o los
dzieci twych cię nie boli? Czy chcesz, aby tak
jak ty żyły w niewoli? Narodzie, nie brakło
ci chyba odwagi. Dość, powiedzieć
musisz, dość zniewagi! Racje stanu twego
muszą być szanowane, Odebrać
musisz to, co zostało ci zabrane. |
Bogdan Drągowski oraz
inni NN. (Areszt śledczy
KWMO-Kce – cela Nr 9, styczeń
1982) Trzynastego grudnia
roku pamiętnego Wylęgła się WRON-a z
jaja moskiewskiego. Rozpostarła skrzydła
od Gdańska po Kraków Wsadziła za kraty niewinnych Polaków. Rozpostarła skrzydła
i klepie slogany Aż otworzył oczy
naród oszukany. Niewinni Polacy w
więzieniach spoczęli Gdy się o swój honor wreszcie upomnieli. Że strzelać nie
będzie, WRON-a obiecała Tymczasem na Śląsku
znów się krew polała. Polacy, rodacy, nie
dajcie się znęcić Trzeba będzie wreszcie WRON-ie łeb ukręcić. Śpiewa cała Polska,
śpiewa naród cały By się WRON-ie z dupy
pióra posypały. È |
Bracia, siostry
Polki, wspierajcie kwiat cały Zamknięty w więzieniach dla internowanych. Przyjdzie dzień
tryumfu, gdy Bóg tak osądzi, W kraju uciśnionym
naród będzie rządził. Odpłaci za krzywdy i
za krew przelaną Za krzyk żon i dzieci, za Polskę sprzedaną. Nie martwcie się
ludzie, prawda nie utonie Gdyż przeklętą WRON-ę
Solidarność wchłonie. Orłowi założy na
głowę koronę I zniszczy na wieki
bolszewicką WRON-ę. Tobie generale, za
twe ciężkie zbrodnie Ściągniemy ci z dupy
generalskie spodnie. Ściągniemy ci
spodnie, dupę obijemy Takich generałów
więcej mieć nie chcemy. |
(ciąg
dalszy, Zabrze-Zaborze, luty 1982) Trzynastego grudnia
roku pamiętnego Wzięła nas milicja z
domu rodzinnego. Płacze żona, dzieci –
co wy to robicie Gdzie wy mi bandyci męża prowadzicie? Nie płacz żono, nie
płacz, niedługo posiedzę Jeśli nie pojadę na
białe niedźwiedzie. Walczyłem o prawdę,
za nami jest masa, Upomni się o nas robotnicza klasa. Robotnicza klasa oraz
naród cały Prawda dziś zwycięży,
choćby działa grzmiały. Strajkują załogi,
partii nie do śmiechu, Nie pokonasz prawdy, siepaczu Wojciechu. Jesteśmy w niewoli na
mocy dekretu Na życzenie Moskwy i
władzy Sowietów. Kamaryla władzy,
ciągnięta na sznurku, Nie potrafi rządzić na własnym podwórku Kryzys gospodarczy
zrobiła nam klika, Która z tych foteli
pomału umyka. Zrobili miliony na
naszej harówce Wtedy gdy robotnik
ciułał po złotówce. È |
Wszyscy prominenci
przebrali już miarę Muszą w końcu ponieść
zasłużoną karę. Za nasze udręki, za
nasze cierpienia, Dostaję od władzy glejt odosobnienia. Władze dbają o to, by
w warunkach wojny Nie zrobił im krzywdy
ten naród spokojny. Ale doczekamy tych
czasów pomału Gdy naród powoła sądy, trybunały. Odpowiedzą oni za
spełnione zbrodnie Wtedy będzie w Polsce
cicho i spokojnie. Cały naród polski i
wszyscy rodacy Zaniechają strajków i chwycą się pracy. Wykrzykniemy wszyscy:
nad marnością marność Niech działa dla
dobra wszystkich Solidarność. Choć dzisiaj te słowa
tamują nam kraty, Sprawiedliwość będzie w tym kraju, nie kraty. Na bezbronną ludność
skierowano działa Aby władzę trzymać
mogła garstka mała. Ale wkrótce będzie to
już akt ostatni, Naród się połączy w
cały związek bratni. |
(ciąg
dalszy, Kokotek, marzec 1982) Wojennego stanu
trzeci miesiąc mamy Lecz naszego Związku
nigdy nie poddamy. Choć Rada Ministrów
już rzuciła kości Chcąc rozbić na branże ruch „Solidarności”. W regionie Zagłębia
Śląsko-Dąbrowskiego Więzi się działaczy
ruchu społecznego. Część internowanych
ma już „ersatz” wczasy Gdyż ich przewieziono w lublinieckie lasy. Hotel Silesiana w
Lublińcu-Kokotku Taki napis wisi na
naszym Ośrodku. Niech ten napis
jednak turysty nie nęci Bo jesteśmy tutaj w pokojach zamknięci. Cały teren lasu
siatką ogrodzony To obiekt wojskowy –
obcym wstęp wzbroniony. Rozstawione warty i w dzień i o zmroku Odległość nie większa niż dziesięciu
kroków. È |
Warty posiadają
radiotelefony Hotel turystyczny
jest dobrze strzeżony. Dla lepszej ochrony
są psy na etacie O ucieczce nawet nie pomyślisz bracie. Początkowo lasu ZOMO
pilnowało Teraz wartowanie
WOP-owi oddało. Całe zarządzanie we
wnętrzu budynku Prowadzi Bezpieka w więziennym ordynku. Po latach roboty, po
trudzie i znoju, Korzystamy wreszcie z
dobrodziejstw ustroju. Po dwóch na pokoju i
miękkie tapczany, Narzekają jeszcze na swój los zasrany. Godzinne spacery,
wypoczynku kupa, A nas od siedzenia
boli często dupa. Śpiewajmy więc razem,
bo nam to nie szkodzi Niech
nam żyje Polska, jeszcze się odrodzi! |
(ciąg
dalszy, Uherce, kwiecień 1982) Nadchodzi już wiosna
ponura i głucha, Niechaj każdy Polak
ballady wysłucha. Gdyż są w niej
zawarte bez cenzury treści To, czego w gazecie Urban nie zamieści. Bo jak Polska długa,
długa i szeroka Traktuj informację z
przymrużeniem oka. Ona stan wojenny jak
dobro traktuje Gdy od władz centralnych smrodem zalatuje. Dobrała się władza
chyba w maku korcu, Bazując dekrety na
sowieckim wzorcu. Z którego od dawna
prawda ta wynika, Że narodem rządzi Krasnej Armii klika. A sam Jaruzelski taką
Polskę robi, Aby naród milczał,
jak niewolnik Tobby. Chce ludzi przemienić
w stumanioną kupę, Liżąc Breżniewowi jego tłustą dupę. Utarło się hasło i
jest u nas w modzie, Że Polak jest mądry
dopiero po szkodzie. Gdy przegramy teraz
batalię związkową, Skończymy na zawsze z sierpniową odnową. Nastaną niebawem
bardzo trudne lata, Bo chcą nas zapędzić
wprost pod topór kata. Lecz ich zamierzenia
spalą na panewce, Zjednoczy się naród, jak światło w soczewce. I promieniem jasnym
przepali okowy, Nasz los kajdaniarski
i pęta odnowy. Nie damy się wpędzić
w tę ślepą uliczkę Uniknąć musimy krat, kajdan i stryczka. Takie losy właśnie
partia nam gotuje Gdy tezy o związkach
prasa publikuje. Program ten wynika z
wojny konieczności, A zamiarem jest
rozbić ruch Solidarności. È |
Nie dajmy się rozbić
na branże i grupy, Bo byłby to związek
po prostu do dupy. A jak nam wiadomo,
siła jest w jedności, Taki dziś być musi ruch Solidarności. Kto robi inaczej –
jak mu partia każe – Ten ci jest Polakiem
w współczesnym wymiarze. Trzeba nam jedności i
porozumienia Ale nie przez kraty i cele więzienia Nasze zaufanie władza
już straciła Bowiem zapomniała, że
w narodzie siła. Siłę i rozsądek i
życie w godności Zapewni nam tylko ruch Solidarności. Patrząc na to z
bliska, co się u nas dzieje, Mamy powód płakać,
gdy świat się z nas śmieje. Wciąż mamy stan wojny,
kolejki i bony To jest czas refleksji, to czas nie stracony. Może braknąć chleba i
przyjść większa bieda, To i tak robotnik
załamać się nie da. Przeciw narodowi tę
wojnę wydano, Lecz ducha jedności w nim nie załamano. Chcąc ratować partię
z upadku groźnego Posłuchano władzy
Związku Sowieckiego. Doraźne zabiegi nie
wiele im dały A wrogowie ludu w KC pozostały. Wprowadzają nam tu
system goebbelsowski, Któremu przewodzi
sekretarz Olszowski. Jest on weteranem
walk z robotnikami Których propagandą nieprawdziwą mami. Że Polska jest
Polską, że nie braknie chleba, Że nam Peperowcy
przychylają nieba. A prawda jest taka
niniejszej ballady, Że pod ich rządami
zeszliśmy na dziady. |
(styczeń
1982) Opowiadała mi moja
luba raz dziewczyna: Dlaczego ty nie
przypominasz mi wcale Lenina? Refr: A ty maszeruj, maszeruj i głośno krzycz: Niech żyje nam Wołodia Iljicz! Dziś w telewizji
występuje zespół „Nowi” Z całym programem
poświęconym Leninowi. Refren Dziś wszystkie
kwiaty, wszystkie zioła, drzewa, Cała przyroda o
Leninie dzisiaj śpiewa. Refren Gdy ci się rano nie
chce z łóżka podnieść dupska, Przypomnij sobie, jak
walczyła Nadia Krupska. Refren Dziś w Poroninie żyje
jeszcze taki baca, Co Leninowi mlekiem
leczył zsiadłym kaca. Refren |
(styczeń
1982) Terrorem gnębiony,
bezprawiem rządzony, Na kolana przed
ołtarzem czerwonych rzucony, Wyprostuj kolana,
wstań na nogi, Narodzie. Im takiego hołdu oddawać się nie godzi! Takim narodem chętnie by cię widzieli Bez wiary w siebie, bez żadnej nadziei, Pozbawionych prawa, czci i wiary, Dla czerwonej idei oddanych bez miary. Nie możesz przecież
mylić ołtarzy, Bóg na to rozumem cię
obdarzył. Boże, dopomóż tym co
zwątpili, Aby w Ciebie i siebie
uwierzyli. |
43.
Co cesarskie oddać
cesarzowi (styczeń
1982) Co cesarskie oddać
cesarzowi! Władza w Polsce do
ludu należy. Niech w końcu ten lud
o niej stanowi! Panowie generałowie, o to nam właśnie chodzi! Władzę w nasze ręce
oddać musicie, Słowem „odnowa” nas
nie otumanicie. Świetlaną przyszłość
wyście nam już obiecywali Nawet drugą Polskę żeście budowali Co pokolenie zaczynać
od nowa nie zamierzamy Polska to nie klocki
do domków budowy. Sprawowanie władzy
nie dziecinna zabawa, Dla narodu polskiego wielka i ważna to
sprawa. Ani drugiej, ni
trzeciej odnowy nie zamierzamy, Co zbudujemy, to
naszym dzieciom oddamy. Tę, cośmy od przodków
w spadku dostali, Tę Polskę, naszą
wspólną, będziemy budowali. 44.
Polsko, Polsko, drut
na rękach (styczeń
1982) I cóż byłby to za
naród Co wbrew ojców swoich
chwale Dałby się załamać
strachem Jaruzelski generale? Społeczeństwa nie oszukasz Telewizją, radiem, prasą I sztandarów nam nie zbrukasz Nasza Polska nie jest waszą! Refr. Polsko, Polsko, drut na rękach Polsko, Polsko, z gipsem w ustach A na oczy kiedy, klękasz Telewizji brudna chusta. È |
To nie folwark
sekretarzy To nie wasze są
fabryki Choć tak bardzo wam
się marzy Stalinizmu naród
dziki. Znowu dzieciom kłamać w szkole Oszukiwać w pracy, w domu. Chwastem niech zarasta pole Niepodległość? Po co? Komu? Refren Chcecie krwawo –
czarne WRON-y Zsyłać naród nasz do
tiurmy Ludzi mordować
bezbronnych, Wolność wiekiem
nakryć trumny. Chcecie zabić Solidarność Sowieckie włożyć kajdany Cierniową koronę nową Na jej świeże włożyć rany. Refren Zakneblować teatr,
prasę W areszt zmienić
polskie domy W łagry zaś fabryki
nasze A ojczyznę w grób
czerwony. Bohaterów w jednej liście Umieszczacie z bandytami Chrystus także był w asyście Krzyżowany wraz z łotrami. Żołnierzu uczciwy,
młody Któż ci hańbę tę
zapłaci Z milicjantem żeś w
zawody Zgnoił swoich
własnych braci. Refren |
(KWMO-Kce,
1 luty 1982) Bardzo mi brak
Ciebie, Moja ukochana. Twych ust słodyczy
miodu, Miłego całowania. Tych oczu
niebieściutkich, Głębokich jak morze. Piersi miękkich jak
gąbka, O kształcie piłeczki. Czarnych włosów
splątania, Drżenia ciała całego. I w zapale miłości Oddechu spiesznego. Ciepła rąk Twoich Splecionych na mej
szyi. Tak bardzo brak mi
dzisiaj, Tak chciałbym być
dziś z tobą, Bo dziś Twe URODZINY. |
(Strzelce
Opolskie, 5 luty 1982) Pozostałyście z mamą
obie Zdane na losu powiew. W trwodze drżąc ku
sobie, Nadsłuchujecie szumu
drzew. I cóż takiego one wam mówią? O czym wiatry świszczą? Jakiego to ptaka skrzydła szumią? Jaki los wam obwieszczą? Zabrany od was Gdy noc zapadała, Myśl swoją słałem do
was Gdy niedola gnała. Lecz teraz, choć zamknięty, Czuję się naprawdę wolny A mając Maryi obrazek święty, Kieruję ku Niej za was modły. |
(Strzelce
Opolskie, 7 luty 1982) Siedzę tak w celi Wpatrzony w sufit
biały. I myślę o minionej
niedzieli I o kraju całym. Myślę o żonie i córce kochanej, Pozostawionej wolności. Myślę o męce w celi poznanej I o minionej radości. Czy będę potrafił się
jeszcze radować? Czy będę potrafił
znów kochać? I czy potrafię kogoś
szanować? I kwiat wiosenny, czy
będę wąchać? Na te pytania odpowiedź wykrętna, Lecz myśl szalona i opętana Powraca do mnie, jak natrętna. I ogarnia mnie rozpacz, już znana. |
(Strzelce
Opolskie, 7 luty 1982) Weź matko na ręce Swą córeczkę i syna. I pokaż im mury więzienne I powiedz, kto tam przebywa. Naucz ich matko,
prawdziwej historii O tych co cierpieć
muszą, opowiedz. O tych, co siedzą w
sowieckiej niedoli, O
nich swym dzieciom opowiedz. I ty, marynarzu, spójrz na zarys
lądu I ty, z góry spojrzyj, lotniku. Wspomnijcie tych, których się boją
jak trądu I poległych na Śląsku górników. A gdy ci przyjdzie
kraj opuścić I łza po policzku ci
spłynie I
gdy ci przyjdzie motor zapuścić, Pomyśl.... za
murami nam życie płynie |
(Strzelce
Opolskie, 9 luty 1982) Kwiaty, jakżeż
pięknie one wyglądają: Goździki, narcyzy,
bratki, tulipany. Wszystkie się ku mnie
pochylają, A każdy bukiet w
asparagus przybrany. Wiesz? Piękny to byłby widok Cieszyłby oczy zmęczone Gdyby tuż obok . . . . . Nie były dusze więzione. A te kwiaty, to
kwiaty więzienne Z widokówek na ściany
klejone I choć mają szaty
odświętne To odpychają oczy
rozmarzone. Ech, gdybyż tak można Kwiatami tymi . . . . . Ach! Czy to myśl zbożna? Ale – gdyby tak… kraty otworzyć
nimi? |
(Jastrzębie-Szeroka,
10 luty 1982) Przebyłem daleką
drogę, Od niebytu po absolut
włącznie. Obejrzałem tysiące
obrazów, Na jawie i we śnie. Odwiedziłem stare
zakątki, Zmurszałe przez wieki
całe. Zobaczyłem
przeróżnych ludzi, Myślących i nie
myślących wcale. Stykałem się z
głupotą, Z mądrością toczyłem
dysputy. Widziałem na własne
oczy, Okrucieństwo i miłość
wspaniałą. I nie wiem dlaczego
nadal, Próbuję odszukać SENS ŻYCIA |
(Jastrzębie-Szeroka,
10 luty 1982) Jak zawieszony w
próżni Odczuwam życia swój
dramat, Przebiegam myślami
spraw wiele. Moralnie uduchowiony, Czuję się sędzią Swojego postępowania. Rozpatruję wszystkie Złe i dobre uczynki. Nie mogę zrozumieć Logiki tego świata, Niszczącego co dobre, Zło zostawiające. I odnajduję szczęście W dzieciństwie
wspaniałym. Lecz te lata nie
wrócą już wcale! |
(Strzelce
Opolskie, 11 luty 1982) Hen, w podniebnych
przestworzach, Na tle błękitnego
nieba, Śmigają w swym locie
kuszącym Ptaki – w
poszukiwaniu chleba. I pewnie głodne są, Ale czy to oznacza Rzeczywistość nieszczęśliwą Co w ich życie wkracza? O nie! Choć ich
żołądki puste, Wolnymi się czują. I gdy nawet widzą
władców pyski tłuste, To swą swobodę
twardym życiem kują. Co dalej? Czy mówić trzeba? Czyż nie takie jest życie twoje? Poszukajcie kawałka chleba, Choć z dala od ojczyzny swojej. Więc spójrz na
jaskółki i bociany, Choć odlatują w swym
locie zawiłym. Czyż nie jest ci to
widok znany? I czy możesz rzec, że
Ojczyznę zdradziły? |
(Strzelce
Opolskie, 11 luty 1982) Maleńka jest moja
cela, Dwa na dwa i pół
metra. Cztery prycze jedna
nad drugą, Klozet, szafka i
umywalka. A naprzeciw jest małe, Z dwóch części utworzone, Okno zakratowane co patrzy Na pole spacerowe. Plac ten jest
ogrodzony, Zresztą jak wszystko
inne, Siatką z drutem
kolczastym Za którym mury są
zimne. A co za tymi murami? Wiecie to przecież sami! Kraj, co pod wroga butem Męczony, zakuty w kajdany. Ale dochodzą mnie
słuchy O hasłach hardych i
śmiałych. O tym, że naród nie
głuchy Na pieśń zza murów
białych. Polacy, moi rodacy Spójrzcie na moje dłonie Będzie znów wolność i radość, Niech tylko zakwitną jabłonie. |
(Jastrzębie-Szeroka,
11 luty 1982) Na kwadratowym kole, Zbudowano ten dom. Bez fundamentów, Sięgających
korzeniami Boga. Bez idei, logiki
żadnej, Z tysiącem zbrojnych
podpórek. Gnije to wszystko w
otchłani, Rozpada na czynniki
pierwsze. I najbardziej boli
mnie fakt, Że nam przyszło w nim
mieszkać. (Jastrzębie-Szeroka,
11 luty 1982) Za kratami wolności, Którą mi odebrano W imię wyższych
celów, Wiosna rozpoczyna
pąkami Wśród krzewów i drzew Nowe życie. Ciepły słoneczny
wiatr Jest symbolem tej Nowej pory roku, Powracającej
cyklicznie i niezmiennie, Nie zwracając uwagi
na cierpienie ludzkie. Próbują uszczęśliwić Nas na siłę. I tylko przyroda ma
swe prawa. |
(Strzelce
Opolskie, 12 luty 1982) No i minął dzień
kolejny Dzień rozpaczy i
tęsknoty. Lecz koledzy, ufność
miejmy Że gdy przyjdą
roztopy — wszystko się zmieni. Z polskich Tatr
spłyną śniegi, Trawa na łąkach się
zazieleni, Zadmie silnie morski
wiatr — wszystko się wtedy odmieni Lecz nim nadejdzie
dzień oczekiwany, Nim słońce zza chmur
wyjdzie, Zanim nadejdzie dzień
wybrany, Nim wolność ku nam
przyjdzie, —
to jeszcze trochę poczekamy! |
(Jastrzębie-Szeroka,
13 luty 1982) W zapomnianym zakątku
świata, Żyją sobie zapomniani
ludzie. Mają swoje codzienne, Zapomniane sprawy. Obejmujące jedzenie –
spanie, Spanie – jedzenie. Z utkwionym wzrokiem W szklanym ekranie
spędzają życie, W brudnych kapciach
co dzień. Jest to jedyna w ich
życiu, Prawdziwa rozrywka. W to bezmózgowie
można wcisnąć każdą, Bezdennie głupią i
durną prawdę. Nie czują nic, poza
schematami Ułożonymi wiekami
całymi Przez im podobnych. |
(Jastrzębie-Szeroka,
16 luty 1982) Zatracając swoje
człowieczeństwo, I godność ludzką, Podejmują współpracę Ze strażnikami
ustroju Ludzie mali, z
malutkimi, Biegającymi oczkami. Trzęsąc się ze
strachu, Bojąc się o swoje, Gotowi są zrobić
nawet najgorsze świństwo. Włażą między ludzi, Niczym gad, niczym
łajno Ślizgają się,
paskudzą, Mądrością nie
grzeszą. Wszystko czego dotkną Swoimi brudnymi
rękami, Śmierdzi ich oczyma I gnije w
stęchliźnie. Oni wówczas Z chełpiącą się
chwałą Biegną do mocodawców Z wyciągniętą ręką … |
(Jastrzębie-Szeroka,
16 luty 1982) W tym pierdlu
zasranym, Z brudnymi,
wilgotnymi ścianami, Pokrytymi ciemnymi
plamami grzyba, Zagnieżdżeni ludzie
pokutują za nic. Upodleni tutaj,
pozbawieni wolności Żyją, mędrkują,
czekają z nadzieją, Która z każdym dniem
jest im odbierana. I wierzą mimo to, że
dzień prawdy nadejdzie. (Jastrzębie-Szeroka,
17 luty 1982) Za odebraną wolność, Łzy kwitnące wśród
rodzin. Za kłamstwo, terror, strach I upodlenie ludzi. Za czołgi z grubaśnej
stali Toczone na
robotników. Za płacz niewinnych dzieci Gdy ojca im zabierano. Za dziewięć
górniczych krzyży, Krew przelaną wśród
braci, Nadejdzie czas rozrachunku Czerwoni kamraci! |
(Jastrzębie-Szeroka,
17 luty 1982) W zaczarowanym
mieście Wszystko jest
zaczarowane Dziwnie nieprawdziwe. Zaczarowani ludzie Są niezwykle
szczerzy, Uczynni bardzo. Nie znają wcale Chciwości i skąpstwa. U nich to zawsze Prawda jest prawdą A miłość miłością. Marzenia, nadzieje Są im niepotrzebne. Bo wszystko mają Bez zawiści żadnej. O władzę tutaj Nikt nie musi walczyć, Każdy ma swoją Cząstkę
przypisaną. Dlaczego nie ma Miast ZACZAROWANYCH? |
(Jastrzębie-Szeroka,
18 luty 1982) Zatraciłem swą duszę, Diabłu zaprzedałem Po długiej nocy W karty przegranej. Straciłem wszystko, Złudzenia wszelkie, Marzenia także
zatraciłem całe. Trwało to kilka godzin, Sam nie wiem dlaczego Zbliżałem się do niebytu, Nicości istnienie oddałem. I nagle obudziłem się Wśród nocy Cały mokry od potu. |
(Strzelce
Opolskie, 21 luty 1982) Patrz w oczy im Śmiej się w gęby ich Lecz nie ma w nim Buty ani pychy. To SB-ecka mara
prześladuje nocą Śni się ciągle kara a czoła się pocą. Lecz nie ze strachu Pot ten wypływa Nikt nie lęka się „piachu” Choć życie nam upływa. I jakaś nienawiść
piersi rozsadza A niemoc – zawiść duszę rozsadza. Jak trudno wyrazić Co więzień czuje, Jak można go zranić Gdy klawisz kapuje. Łagodnie wiatr
powiewa Liście i trawę pieści, A więzień smutnie śpiewa Swoją pieśń o wolności. |
(Strzelce
Opolskie, 22 luty 1982) Dzieci, rzadko się
zdarza By naraz tak wiele
tęskniło. Gdy serce do jednych
się zraża Do innych taką miłością
biło. To dla was ono bije, Serce ojców i matek I dla was w nadziei żyje, Dla was, dla naszych dziatek. I pamiętajcie o nas,
o sobie, O tych co was kochają I o tej ostatniej
najcięższej dobie I o tych, co
cierpienie znają. Pamiętajcie dzieci najdroższe I wiedzcie, że istnieje serce Którego myśli, takie najprostsze Krążą przy was w męce. Myśli nasze są z wami Kiedyś i to
zrozumiecie I zrozumiecie to sami Że gdzieś w świecie: – istnieje
Sprawiedliwość – i prosta ludzka
Miłość. |
(Strzelce
Opolskie, 22 luty 1982) Sen miałem taki O kobiecie wiernej,
kochanej Która jak gospodyni z
Itaki Czeka w nadziei
nieodebranej. Czeka na swego Odyseusza Który gnany przez gniew bogów W swej duszy cierpliwość wymusza I szuka w swym życiu brodów. Lecz władcy, nań
rozgniewani, Losem jego jak
statkiem rzucają, By czekał, kiedy
przezeń wybrani, W niewoli
powymierają. Tylko bogowie nie przewidzieli, Że wiara i miłość silniejsza. Zdumieni że naród ujrzeli, Któremu wolność cenniejsza. Lecz skrzydeł ptakowi
czarnemu Złożyć jeszcze nie
dali Szpikując kłamstwem
po dawnemu Nadal miłość zabrać
się starali. |
(luty
1982) Żółw jest to małe
zwierzątko W twardą skorupę
odziane Niegroźne, miłe,
powolne I jakoś niedoceniane A przecież uczy nas żółwik Nie trzeba spieszyć się w pracy Odpocznij zanim coś zrobisz Kochajcie żółwia, Polacy (luty
1982) Kto ty jesteś? Świnia
mała. Jaki znak twój? Kask
i pała. Komu służysz?
Generałom. W jaki sposób? Leję
pałą. Kto twym wrogiem?
Naród cały. Jak go zniszczyć?
Siłą pały. WRONE-ę kochasz?
Kocham szczerze. A w co wierzysz? W
nic nie wierzę. |
(luty
1982) Byłam u Mostowskich, na Rakowieckiej, w Białołęce, Olszynce Grochowskiej, na Helu, w Drawsku, w
Strzelcach Opolskich. Teraz – nie wiem, gdzie mnie
trzymają. Utraciłam dużo krwi przesłuchują bez przerwy. Jest ciężko. Ale jeśli ogłoszą że podpisałam, zrezygnowałam, chcę współpracować, że zapomniałam
Sierpień 80 albo Grudzień. — NIE WIERZCIE !! Pozdrówcie Lecha. SOLIDARNOŚĆ |
(Strzelce
Opolskie, 1 marzec 1982) Kiedy opuścisz dom
swój, Pożegnasz te pola i
łąki, Kiedy na pożegnanie
rój Wyśle swe pszczoły i
bąki. Kiedy ostatni raz dotkniesz Dłonią ziemi ojczystej I gdy się z zadumy ockniesz, Uroń kroplę łzy czystej. Bo nie wszyscy wyjadą Poza granice kraju Nie wszyscy się
rozjadą W poszukiwaniu raju. Lecz gdy będziesz wśród neonów Wolnością się rozkoszował I usłyszysz głos dzwonów, których Dźwiękiem będziesz się radował, Wróć – Naród cię
potrzebuje Do bliskiej już
rozprawy. Nową ojczyznę
wybuduje, Choćby dla tej sprawy –
Oddać miał życie! |
(Strzelce
Opolskie, 2 marzec 1982) Dziś kolejny dzień
widzenia A Ciebie nie ma tu,
nie ma! Czekam na Ciebie
darmo znów, Ty jesteś tylko w
wizji mych snów. Czemu do mnie nie przybywasz? Z zawiedzioną nadzieją odpływasz. Czemu nie mogę dotknąć Twych dłoni? Dlaczego nie mogę ucałować Twej skroni? Dlaczego nie słyszę
jak usta Twoje Szepczą dwa słowa:
Kochanie moje. Dlaczego Twych ust
ucałować nie mogę? Jak Ci, kochana, do
mnie wskazać drogę? Jaka to przeszkoda stoi Naprzeciw pragnień moich? Któż ją zburzyć wreszcie zdoła Tę przeszkodę w kształcie koła? Wierność i miłość, to
jest ta siła Która błędne to koło
by zmyła. Więc pamiętaj – póki
co, Miłość i wierność
przemogą zło! |
(Strzelce
Opolskie, 5 marzec 1982) Nie znam ja słów
pięknych i wzniosłych Nie używam ich w
myśli ni czynie. Ale znam za to wiele
tych prostych, Jak struna przy
mandolinie. A słowa te, tak proste A zarazem szlachetne w prostocie, W zdrajców piersi, jak groty ostre Wymierza robotnik przy swej robocie. Ich dłoń silna –
mocarna Pieśń prosta, ponura
i twarda. Lecz zdrajców dola
marna, Bo ta pieśń to
Solidarność zwarta.. Nie zapomnij, że pieśń ta się składa Ze słów prostych, lecz szlachetnych. Przy nich matka do snu układa Garstkę swych dzieci nieletnich. Dzieci – którym ojca
zabrano, Dzieci – którym ojca
zabito, Dzieci – co na
tęsknotę skazano, Dzieci – w życiorysie
z rysą wyrytą. Śpij dziecino – nie myśl o nich. Śpij kochanie, oczka przymruż Niech ci szczęście przyśni takich, Co wśród baśniowych żyją wróżb. |
(Strzelce
Opolskie, 8 marzec 1982) Dziś święto, dla
mężczyzn strapienie Dzień Kobiet – dzień
wielki. A mnie oddziela
więzienie Od mojej kobiety i
kobietki. Najlepsze życzenia składają wszyscy I ja się do życzeń przyłączam. Moje życzenia, to dar czysty, Miłość i wierność dołączam. Więc weźcie ode mnie
te dary I pielęgnujcie je
szczerze i pilnie. Gdyż nie uniknie moja
dusza kary Jeśli ten dar z serc
waszych zniknie. |
(8
marzec 1982) Podaję Ci różę zza
krat, Różę niewoli i
poniżenia. Przyjm i nią zmień
nasz świat Wyrwijcie kły kratom
więzienia. Niech 8 marca – już nie święto Oddadzą ci siewcy zła Na was wyryte zostało piętno Katorgi mężów i życia dna. Wam pozostał
codzienny trud I łzy zamiast koszów
kwiatów. Lecz wierzcie: stanie
polski lud, Gdy powrócimy z
kazamatów. |
(Strzelce
Opolskie, 11 marzec 1982) Będą to strofy
wiersza tego pierwsze Poświęcone jeszcze
nienarodzonemu. Ale po nich będą i
inne wiersze Poświęcone dziecku –
drugiemu. Obojętne mi czy syn to czy córka Choć wolałbym mieć syna. Ale jeśli ma być jak chmurka, To niech będzie dziewczyna. Po naszym domu będą
biegały Dwie nam istoty
najdroższe Które będą Anię i
mnie kochały: Monika i to
najmłodsze. Co mi dasz tym razem, Boże? Piękną i żwawą drugą dziewczynkę? Czy też chłopca ... i czy mi pomożesz W zdrowiu wychować tę kruszynkę? (Strzelce
Opolskie, 16 marzec 1982) Ich twarze pochmurne, zagniewane Głowy spuszczone, czoła spocone. Ich dłonie ściśnięte, spracowane Ich ciała wychudłe, sterane. To oni, polscy
robotnicy Przez długie lata
oszukiwani. To stoczniowcy,
budowlani, górnicy Przez rząd i partię
okradani.
È |
Kres już przyszedł na złodziei Kres ich niecnym praktykom. Przyszedł czas Wielkiej Nadziei Niosącej upadek prominenckim nawykom. A gdy z ust rzesz
robotniczych Popłynęła pieśń i
zakwitła radość, Gdy wolność wychynęła
z cieni piwnicznych, Powołali swój związek
Solidarność. Chwała ci, polski robotniku Chwała wam, ludu pracujący. Chwała i tobie – rolniku, hutniku, Chwała ci, narodzie głód znoszący. Są teraz dni,
tygodnie, miesiące Gdy ważą się znów
robotnicze losy. Z radia i telewizji
płyną słowa fałszujące Prawdą brzmiące nasze
głosy. Myśmy z domów zabrani Bronić Solidarności nie możemy Ale wy! – nie jesteście internowani Więc brońcie związku – my tego chcemy! I chcemy aby już
nigdy więcej Nie głodowały matki i
dzieci I żeby w przyszłości
jak najwięcej Promień radości im
świecił. Byście mogli śmiało spojrzeć W czas i lata nadchodzące I byście mogli wreszcie ujrzeć Wasze dzieci – radośnie biegające. Ale, aby się to stać
miało Trzeba Solidarność
ratować I żeby dziecko już
głodu nie znało I żeby mogło się wreszcie radować. |
76.
Internowani za
Solidarność (Uherce,
26 marzec 1982) Internowani za
Solidarność, Za swą odwagę, za
przekonania, Za polską sprawę i za
ofiarność, Za pracę, trudy i za
działania. Za naszą walkę o godność prawa, O Polskę wolną i sprawiedliwą Potraktowano brutalnie, krwawo Czyniąc zapłatę – zemstą prawdziwą. Więziennym murem,
żelazną kratą, Pryczą i bryi
wstrętnej fetorem Władza dziś płaci ci
tylko za to, Żeś robotniczej
sprawy motorem. W Zabrzu, na Helu i w Ostrołęce, W Strzelcach Opolskich i Raciborzu Obozów, więzień jest coraz więcej Na Lubelszczyźnie, Śląsku, Pomorzu. Górnicy, chłopi,
inteligenci, Lekarze, twórcy i
robotnicy, Inżynierowie,
młodzież, studenci – Zabrani z pracy, z
domu, z ulicy. Są wśród nas mądrzy, dzielni i
prości. Ukazaliśmy reżim marności. Który to w akcie zemsty i złości Nas internował za Solidarność. |
(Uherce,
26 marzec 1982) Brygadzista Albin to
chłopak morowy Został delegatem na
zjazd kilkudniowy. Jadą delegaci na Dworzec Centralny A tu na peronie czeka na nich Albin. Uwija się Albin w
pocie i zadyszce Jednej towarzyszce
pomógł nieść walizkę. Padają
z trybuny słowa przykre, gorzkie Że w bufecie tylko
suchy chleb z twarożkiem. Lecz w piersi Albina gniew klasowy
wzbiera, Przebił Rakowskiego, na Kanię
naciera. Za to go zabrali,
wzięli go jak swego Do
ważnego Biura, do najważniejszego. Zjazd się już zakończył, czas do
domu wracać, Ale Albinowi żal koleżków rzucać. Nie
tyle kolegów jak tej delegatki, Co
przywiozła z sobą domowe kanapki. Biuro i brygada, tego już za wiele, Jak pod jedną dupą zmieścić dwa
fotele? Pode
drzwiami Biura słychać śpiew brygady Nikt
nam tak jak Albin nie zaparzy kawy. Nie bój się Albinie,
my jeszcze żyjemy, My cię z tego Biura
za łeb wyciągniemy. |
(Uherce,
26 marzec 1982) Hej dziewczyno, hej
niebogo, Jakieś wojsko jedzie
drogą. Oddaj zegarek bo ci
zabiorą Oddaj go, oddaj go! Ja myślałam, że to śmieci Jakiś powiew drogą leci A to Sowieci, Sowieci, Sowieci. Strzeż się tego, co
na przedzie Na skradzionym koniu
jedzie. Oficyjera z czerwoną
gwiazdą Strzeż się strzeż,
strzeż się strzeż! Ja myślałam, że to chlewik, Że śmierdzący jakiś trzewik. A to bolszewik, bolszewik,
bolszewik. Cnotę weźmie i
pobiegnie, Potem w krwawym boju
legnie, Zostaniesz z
dzieckiem Dzieckiem sowieckim,
strzeż się strzeż! Ja myślałam, że coś goni, Że to stado dzikich słoni, A to czerwoni, czerwoni, czerwoni. |
(Uherce,
27 marzec 1982) Wyrwani wśród nocy
iskrzącej gwiazdami Wyrwani od żon i
dzieci Odcięci od świata
zimnymi kratami Powoli im czas uleci. Czas niepewności – odosobnienia Czas żalu i łez wylanych Kto osuszy te łzy, kto ukoi
cierpienia Kto oszczędzi cierpień bliskich i
kochanych? Upływają
dni, tygodnie, miesiące Upływa czas jak rzeka Nic się nie zmienia,
dni ciemne cierpiace, A w domu dalekim ktoś
czeka. Czeka matka i żona z twarzą
zatroskaną Oczy zapadłe w bólu i smutku Czekają dzieci, dziś ciche złamane Niepocieszone – nasze |
Pierwotny, krótszy tekst tego wiersza, spisany w marcu
1982, został zastąpiony tekstem poniższym. Przesłał go w listopadzie
2009 r. p. Lucjan Czarniecki jako pierwotny tekst oryginalny, z
którym zapoznał się w 1969
roku, przebywając w więzieniu w Barczewie. Mordercy – słychać głos za murami więzienia, Mordercy – niesie echo, choć gruba jest
krata, Mordercy – czy wam mało naszego cierpienia? Komuniści – plugawa ręko kata. Dziś posłuchajcie mojego głosu Zza grubych murów i krat więzienia Ach posłuchajcie wybrańcy losu, Serca i duszy – akt oskarżenia. Ja nie przemawiam z wysokiej trybuny I o mnie jest cicho na całym świecie W sercu mym drgają napięte struny, Powiem wam to, czego słuchać nie chcecie. Dawniej gdy pasterz pasał swą trzodę Miał on fujarkę i uśmiech na twarzy. I choć staruszek miał siwą brodę, To dla swych wnucząt o szczęściu marzył. I żona męża wierniej kochała, Dzieci do szkoły biegły radośniej, Ziemia nam lepsze plony dawała, A w sercu czuło się wiosnę. Wyście zburzyli porządek natury, A każda zbrodnia to wasza jest wina. Niech będzie przeklęty dzień narodzin, Fanatyka, zbrodniarza – Lenina. Wyście Polacy za ruble ze wschodu, Wyście historii fałszerze. Wy – nosiciele wojen i głodu, Okrutni zawsze jak dzikie zwierzę. Rzeki nie wyschną, bo dzieci płaczą, Wszędzie już tyfus plamisty, Krzyżami wolność nam dzisiaj znaczy, To żniwo i plon
komunisty. ! Teoria Marksa niech będzie przeklęta, Bo ona to bratu kazała bić brata, Ona z ludzi zrobiła zwierzęta, To szatan – podpalacz świata. È |
By
pamięć o nas nigdy nie wygasła, Jak
cierpieliśmy długie lata, Jak
krew wypijała nam Partia, I
komunistyczna wolność – krata. 81.
Sejm się bawi (marzec
1982) Krew robotnicza się leje Generał opór dławi A Sejm się śmieje A Sejm się bawi. Chleba nierzadko
brakuje W kolejkach czas się
trawi ZOMO na ludzi poluje A Sejm się śmieje i
bawi. Beztrosko sesja się toczy Klaszczą przekupne posły Bo bawi ich błazen stary Tawariszcz Przymanowski. Pikantne dyrdymały
miota Z najwyższej narodu
trybuny Ten rycerz spod
sierpa i młota Tak broni sprawę
komuny. Jeszcze za wcześnie, kochani, Na salwy radości i śmiechu. Jeszcze przywódcy w mundurach Nie mogą złapać oddechu. Jeszcze w sercach
poddanych żałoba, Jeszcze oczy są łzami
zalane. Jeszcze ziemia nie
przyschła na grobach, A głowy zemstą są
ciągle pijane. |
(Kokotek, marzec
1982, na
melodię „Witaj majowa jutrzenko” ) Coraz więcej ustaw
mamy Które Sejm zatwierdza
zgodnie Puste półki, puste
SAM-y Za wypłatę kupisz
spodnie Refr. Witaj nam, witaj nam Co zarobię, to ci dam. Witaj nam, witaj nam Pustą kieszeń wreszcie mam. Wszystkie ceny poszły
w górę Rząd kryzysu dziury
łata Lecz za dziurą mamy
dziurę Przyszły chude na nas
lata. Refren Premier się w swej
złości miota Chcąc naprawić
gospodarkę Lecz nie mamy w kasie
złota I przebiera się wciąż
miarkę. Refren Minął dla nas czas
pokoju, Minął czas
egzekutywy. Trzeba teraz w
trudzie, znoju Odbudować
perspektywy. Refren Chleba mamy na dni
kilka Rolnik zboże w
spichrzu chowa Zanim zaczniemy od
nowa … Refren Naród cierpi w stanie
wojny, Która gniecie go i
ściska A władza w tonie
spokojnym Na ten naród gromy
ciska. Refren W historii żadnej nie
było Takich władz, co
długo trwały Gdy naród zmuszano
siłą Do wysiłku dla czczej
chwały. Refren Łza się w oku moim
kręci Gdy patrzę na to z
oddali I myśl taka mój głos
nęci Że to wkrótce się
rozwali. Refren. |
(marzec
1982) U tych panów z
wielkich stanów – pieniędzy jest
dość. A na biednym górniku,
robotniku i hutniku – jeno skóra, kość. Na komendzie w
Katowicach – snuto plany wciąż Jak by zniszczyć
Solidarność, a najlepszych z nas zagarnąć – zadać w plecy cios. Nadarzyła się okazja,
nadszedł wojny czas. Wtedy przyszli nam
pod domy, uzbrojeni w pałki, łomy, – wygarnęli nas. Pod pomnikiem w
starym Gdańsku był rocznicy czas. Wtedy czołgi,
transportery i zomowców do cholery, – rozpędzili nas. A pod dworcem w
starym Gdańsku robotniczy tłum Rozpędzili armatami,
granatami i pałkami – krwią splamili bruk. Gdy na Wujku protest
wszczęli broniąc naszych praw, Wnet tam władze odwet
wzięły, ciężką pracę nagradzając – strzelaniem do mas. Hej górnicy z
Ziemowita, popieramy was. Bo za wami są ci z
Piasta, nie zastraszą nas i basta – Huta woła w głos. Ci panowie tam w
Warszawie mają władzy tron. Ale pragną to
górnicy, robotnicy i hutnicy: – macie iść stąd won! |
(Uherce,
2 kwiecień 1982) W odosobnieniu tłok
jak w niedzielę Lub na masówce w
kopalni. A u was – słyszę –
ciągle Popielec, Samotność, troski i
skargi. Więc na Wielkanoc razem z jajkami Przyjmijcie takie życzenia: Zgłoście się wszyscy wraz z
rodzinami W ośrodkach odosobnienia. |
(Uherce,
2 kwiecień 1982) Biało-czerwonej
godność zwrócić chciałem Z Solidarnością
nadzieje związałem Mając rodaków mych
poparcie wielu Wśród
niebezpieczeństw parliśmy do celu. Refr. Teraz z innymi w więzieniu zakuty Zabrałem Polskę za kolczaste druty. Podpisz lojalność dla
czerwonej szmaty Gdy się sprzeciwisz,
to za mur, za kraty. W mundurach z orłem
oprawcy i dranie Skazali Polskę na
internowanie. Refren. Honor ojczyzny w moim
sercu żyje Tam jest bezpieczny,
póki ono bije. Przetrwa w nim
terror, wojnę, okupację Aż wywalczymy
wolność, demokrację. Refren. |
(Uherce,
3 kwiecień 1982) Za słowa kłamstwem splugawione, Za mundur bratnią krwią splamiony, Za ręce siłą rozłączone, Za naród głodem umęczony, Za oczy dziecka przerażone Obnoś swój tryumf, w
partyjnej chwale Naród dziękuje ci,
Generale. Za pogrom bratni bez litości, Za honor wojska zbezczeszczony, Za mękę strasznej bezduszności, Za ból rozłąki z mężem żony, Za łzy i rozpacz samotności Ciesz
się, żeś działał tak wspaniale Naród dziękuje ci,
Generale. Za połamane pałką kości, Za koszmar walki brata z bratem, Za nienawiści siew i złości, Za to, że żołnierz stał się katem, Za znów zdławiony siew wolności Pomnik
twych zasług wzniosłeś trwale Naród dziękuje ci,
Generale. Za założone znów kajdany, Za zbrodnie łagrów w polskiej ziemi, Za fałsz przemówień wyświechtanych, Za podłość zdrajców między swymi, Za język prawdy zakłamany Wypnij na Kremlu
pierś po medale Naród dziękuje ci,
Generale. Naród ci śle swe podziękowania Żeby ci legły jak kamieniem. Przyjmij te strofy bez wzdragania Może poruszą twe sumienie. Bo generale, nie
znasz godziny Gdy
przed Najwyższym Dowódcą świata Raport ostatni zdasz
za swe czyny Z
piętnem Kaina, krwią swego brata. |
(Uherce,
5 kwiecień 1982) Wśród śnieżnych
Jakucji powodzi Zaginął mój Dziad
nieulękły Za sztandar czerwony
w Łodzi Roku Piątego
dźwignięty. Drugi mój dziad bronił Leszna Dziewiętnastego roku, przed Prusem. … jak Go historia obeszła? –
Ja nie chcę, nie będę, nie muszę … A Pradziad, jeden i
drugi? Ten w Styczniu, ten w
Ludów Wiośnie. Ten zawisł na rynku
Kaługi Ów oddał swe ciało
Prośnie … A wuj, stryj, twój przyjaciel? –
We wrześniu, w Szarych Szeregach? Cóż w zamian Prawdy mi dacie O Morza Białego brzegach? Za słowa Cię, Ojcze,
przepraszam I za wyznanie
złowieszcze. To Pamięć od Czynu
odstrasza … … bezkarnie Twą Wiarę
zbezczeszczę. Bezmyślnie zaprzedam
swą duszę, Bezkarnie łzę starczą
zbezczeszczę, Perfidnie Świętości wzruszę. – Co
ponad, w piwie pomieszczę. Perfidnie świat Twej Nadziei Wymienię na modne spodnie. Nie
w trudach, hardo, w idei – Chcę żyć dla siebie, wygodnie … |
(Uherce,
5 kwiecień 1982) Nie chcemy komuny,
nie chcemy i już, Nie chcemy ni sierpa,
mi młota. Za Katyń, za Grodno,
za Wilno, za Lwów Zapłaci czerwona
hołota. Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy, Za lata w niewoli spędzone, Za fałsze oszczerstwa i cyniczne gry, Nadzieje bestialsko zniszczone. Od Jałty ten koszmar
sowiecki już trwa I z każdym wciąż
rokiem narasta, Nie lękaj się walki,
w szeregu dziś stań Przed tobą czerwona
hałastra. Nie chcemy komuny, podnieśmy więc głos, Nasz protest do Kremla już dotarł. Uchwyćmy w swe ręce parszywy nasz los Niech zadrży czerwona hołota. Choć w celach
ponurych, nadzieja w nas tkwi Wolności uchylą się
wrota. Nadejdą dla WRONY
ostatnie już dni Zamilknie czerwona
hołota. Czas błędów, wypaczeń już znudził się nam, Wymierzmy komunie więc kopa. Czas Polsko wystawić rachunek Twych ran, Niech płaci czerwona hołota. Nie chcemy komuny,
nie chcemy i już, Nie chcemy ni sierpa,
mi młota. Za Katyń, za Grodno,
za Wilno, za Lwów Zapłaci czerwona
hołota. |
(Uherce,
6 kwiecień 1982) Siekiera, motyka,
dąb, akacja Znowu w Polsce
okupacja. Znowu krzyczą, znów
pałują Praw człowieka nie
szanują. Siekiera, motyka, ćwierć kotleta Mamy swego Pinocheta. Chęci duże, mózgi ciasne Mamy wreszcie łagry własne. Siekiera, motyka,
grabie, brona Orła chce zadziobać
wrona. Władza, zamach, stanu
racja Junta to nie
okupacja. Siekiera, motyka, trąd, cholera Kroczy Polską pan generał, Nasza łysa i malutka Prosowiecka prostytutka. ZOMO, MO, inne szuje, Drani na nas władza
szczuje. My to władzy
przypomnimy Rachuneczek
wystawimy. |
(Uherce,
7 kwiecień 1982) Znak Pana Istnienia –
życie Sławione krzykiem
boleści Strup ciałka,
misterne poszycie Matka wykarmi,
wypieści. Synu! Urodzić i wychować, Kochać i całować A później wysłać w
okopy … Matko! Gdy złożyła Cię
boleść narodzin Cóż mógł świat Cię
wtedy obchodzić? Syna rodziłaś! Syna!! O dobro stada! – bas ryczy W obronie naszych zdobyczy! Walczcie o wspólny chlew … I młoda sączy się krew. Na samym początku musztra, W nagrodę zwycięzców śpiew. Gdzieś nad Mekongiem,
synku, Strzelałeś do
sukinsynków Ot takich, jak
młodszy twój brat. Inne rodziły ich
matki Te skośnookie
psubratki … Ot i cały ich grzech
… Ale taki był rozkaz: – nic nie może pozostać! … nawet beztroski
twój śmiech … Hej, synku! Biegałeś, Jak twój syn teraz
biega … I tak od wieków, mój
Miły, Matki synów rodziły Odchowanych żegnając
w rynsztunku … I tak od wieków, mój
Synku: Koszary, przysięga na
Rynku, A potem pot, wszy i
krew. Ordery, szczanie ze
strachu, Marsz poprzez bagna,
po piachu, Pożary przygodnych
strzech. I zemsta, i odwet, i śmierć … Jeszcze potem, mój
Synku Dotacje dla
sierocińców, Rewizje granic,
układów. A po zawarciu pokoju
– Od nowa rekrucki
śpiew. Zewsząd werble, fanfary, Przemówienia, sztandary. Na pohybel! Victoria! Na zgon! Grunwald, Verdun, Iganie, Syberyjskie konanie, Wszystko po to, by utrzymał się
tron. I już!
È |
Przed Panem z
szacunkiem skłoń skronie I spytaj w c z
e g o
obronie Twe ręce splamione? Spytaj też, czy przez
chwilę Wspomni Polska lub
Chile? Jednaka narodów tych
Droga Krzyżowa … Idź już! Wnuka wychowam … (Uherce,
12 kwiecień 1982) Gdy rząd się w
nierząd zmienia A urzędy służą
ochronie własnej grzędy, Gdy prawo się
bezprawiem staje A Jerzy Urban słodko
baje Tłumacząc narodowi w
pętach, Że kochać partię to
rzecz święta I obowiązek, choć
kraj w nędzy. Gdy nie ma żarcia i
pieniędzy I gdy kolejna jest
odnowa — Krnąbrnych należy internować! Kiedy naród nie myśli
tak jak Plenum, Gdy pojawiły się
ekstremy Milkną oklaski i
owacje W kraju się mnożą
demonstracje. Gdy naród nagle z
kolan wstaje I mężnie kłamstwu
odpór daje, Władzy ludowej z
nazwy ledwie. Gdy czerwień gwiazdy
mocno blednie, Gdy coraz trudniej im
panować — Myślących trzeba internować! Gdy motłoch w szale
święte godła plami Kiedy kraj ginie w
rozpasaniu Związkowych władców i
anarchii. Gdy wróg chce wbić
nóż w serce partii Która nadzieją jest i
losem Wszystkich Polaków –
gromkim głosem Trzeba zawołać:
demokracji Ani podobnych jej
dewiacji Nie można dłużej
tolerować! Trzeba więc Polskę INTERNOWAĆ!!! |
(Uherce,
15 kwiecień 1982) Jest działaczem
internowanym Nazywa się Król
January. Silny, szlachetny,
człek dużej miary. Trzeba w idei obronie trwać! Tak mnie namawiał na tę postawę Ale tymczasem poszliśmy spać. A potem zapomniał o
tej postawie, Nie zagrożony w
swojej wielkości, Mile gaworzyć z
władzą przy kawie, Uprzejmie przyjmując
tych gości. Morał podwójny z tego wynika: Nic w nim z działacza i nic z męczennika. Ku naszej rozpaczy Więcej tu internowanych Niż prawdziwych działaczy. |
(Uherce,
18 kwiecień 1982) Ciemne chmury pędzi
wiatr Przez Uherców szlak Tam za kratą siedzi
brat Czeka na twój znak. Refr. Ojcze, bracie powróć już Nadszedł bowiem czas By rodzinny złączyć krąg W nim brakuje Was. Synu, córko, żono ma Wrócę, lecz nie dziś Wrócę, kiedy spłynie
kra, Drzewo skryje liść. Refren Mija zima, wiosna też Ojca ciągle brak Ile jeszcze spłynie
łez Nie wiem, miła ma. Refren Za kratami płyną dni Wolno biegnie czas. Wolne mamy tylko sny Druty dzielą nas. |
(szpital
w Sanoku, 15 czerwiec 1982) Ksiądz biskup za
rozdział żywności się bierze, A minister handlu
odmawia pacierze. Wojacy w kopalni
fedrują spokojnie, A górnicy giną od
kulek na wojnie. Związek zawodowy robi
politykę, Politycy tworzą
zawodową klikę. Porządkowa służba
spokojnych napada, Porządku pilnuje
„przestępców” gromada. Premier rząd ościenny
uznaje za panów, Aresztant w więzieniu
broni racji stanu. Dwa miliony tworzą
większość w demokracji, A dziesięć milionów –
mniejszość (nie ma racji). Konstytucja w
państwie broni cudze prawa, Za to dla narodu
wojenna ustawa. Ażeby w dzień jasny
używać przemocy, Rada Państwa dekret
pisze o północy. „Spiskowcy” rządzącym
prawdę mówią w oczy, Rząd tajnie się
zbiera, by spiskiem zaskoczyć. Wojnę ludzie robią
gołymi rękami, A generał pokój
wprowadza czołgami. Pułkownik, sekretarz
to są robotnicy, A hutnik lub górnik –
chuligan z ulicy. Ci w sukach i
czołgach to są ludzie pracy, A tamci z ulicy –
warchoły, łajdacy. |
Krzysztof Stasiewski,
21 lat (obóz
w Kwidzynie, 15 sierpień 1982) Sobota – czternasty, Zawarty
spiż bramy Oddziela
od
bliskich. Wewnątrz – –
demonstracja siły – Stoją w szeregu Uderzając
pałkami o tarcze, Spojrzenia
pełne nienawiści –
jeszcze czekają ... Dziecko Dłoń swoją wsuwa pod bramę – –
trzyma małe lusterko starając się dostrzec w nim ojca ... Smagnięta pałką rączka Cofa
się Upuszczając na beton zwierciadło … Słychać bezsilność Skargi
płaczącego dziecka. Więziony ojciec Przez
powiekę łez Spogląda
Na okruchy szkła Rozbitego Przy wejściu. |
GNIAZDO
WRON
Prolog
Trzynastego, chociaż
Polska spokojna,
Trzynastego może
zdarzyć się wojna
I z jasnego nieba może
spaść grom.
Trzynastego drzwi
wyważy ci łom,
Trzynastego słońce może
zakryć stado wron,
Trzynastego wszystko
zdarzyć się może,
Trzynastego świat w
zielonym kolorze,
Trzynastego może
zbraknąć ci łez,
Trzynastego i pancerni
i pies,
Trzynastego feralnego może rozpętać się bies!
Chór internowanych
Trzynastego grudnia
roku ubiegłego
Związali nas ludzie od Jaruzelskiego.
Jaruzelski (wchodzi sprężystym
krokiem)
Kto tam jęczy i utyska?
Kto tam woła mnie z nazwiska?
Mym żołnierskim
obowiązkiem
Jest, by skończyć raz z
tym Związkiem!
Jest żołnierskim mym
zawodem,
Lud obronić przed
narodem.
Wszak on sam się nie
obroni,
Na to jest generał
broni.
Nie ma takiej wioski,
nie ma takiej chaty,
Gdzie by nie dotarły me
pancerne chwaty.
Hej, hej, wojacy,
malowane dzieci
Niejeden awansik wam dzisiaj poleci.
(zbliża się Olszowski)
Jaruzelski
Baczność, Stefanie!
Co macie w planie?
Olszowski
Oto sukces niebywały,
udało się prasę,
Całą dziennikarską
hordę
Raz nareszcie wziąć za
mordę.
Czas wojenny ma swe
racje,
Mogłem zamknąć więc
redakcje.
I żeby nie było sporów,
Także panów redaktorów.
Zostały niestety
Niepoczytne dwie
gazety,
Lecz dzięki mej złotej
ręce
Pokonamy konkurencję.
Jaruzelski
Z ciebie Stefanku, to
istny Boruta.
Tego nie było nawet za
Bieruta!
Nawet sam Berman tak
prasy nie zdusił.
Ale ktoś przecież dla nas pisać musi!
Olszowski
Kupiłem se pawich piór
Kilka dziennikarskich
ciur.
Choć piszą dość podle
Bo pióra nie orle,
Za to trzymam w ręku sznur …
Jaruzelski
Możecie się odmeldować.
(wchodzi Rakowski)
Jaruzelski
Co tam panie w
Polityce?
Rakowski
Zamknęli,
choć jestem Vice.
Chociaż
staram się jak mogę,
Zamknęli mi ją na
skobel.
Jaruzelski
Ciesz się, że nie
ciebie, bo twój syn podobno …
Rakowski
Oszczędź
mi to, generale,
To nie z
mojej winy wcale.
Choć
reprezentuję WRON-ę
Mój
synalek wdał się w żonę.
I choć
jestem premier Vice,
Ona wciąż gra pierwsze
skrzypce.
Jaruzelski
Nie mówmy
o byłej żonie …
Co sądzisz, Mieciu, o
WRON-ie?
Rakowski
Pomysł,
generale, miałeś wprost bezcenny,
Żeby stan beznadziejny
zamienić w wojenny.
Jaruzelski (do siebie)
Stan
wojenny? Dzisiaj jest gorzej,
Bo
zostaliśmy sami.
I gdy ktoś nam nie
pomoże …
Rakowski
… to możemy pójść z
torbami!
Jaruzelski
Oto twoja
jest marszruta:
Dziś
pojedziesz do Helmuta.
Może da
się wzruszyć łzami,
Może
sypnie dolarami!
Mam
nadzieję, że coś wskórasz.
Tylko nie zrób tak, jak Rurarz! (grozi palcem)
Rakowski
Jakże to
tak? Z diabłem pakty?
Z
Niemcami wchodzić w kontakty?
Wszak już Wanda …
Jaruzelski
Znów o żonie?
Rakowski
Miły
wodzu, ja nie o niej.
Jak już
Niemiec ma być dobry,
Może dadzą ci zza Odry?
Jaruzelski
Ano
właśnie, przyszła paczka.
Na niej
adres obok znaczka:
„Für liebe armen Polacken”
Mieciu,
otwórz no tę pakę.
Co tam widzisz?
Rakowski
Wstyd
powiedzieć. O mein Gott!
Brudne skarpety und
der alte Brot!
Przesyłka nie bardzo
taktowna …
Jaruzelski
Prawdziwa przyjaźń.
Bezinteresowna!
Adieu! Wykonać rozkaz! Pozdrów syna.
(wchodzi gen. Kiszczak, stuka obcasami)
Jaruzelski
Spocznij!
Kiszczak
Nie spocznę wodzu,
proszę się nie złościć,
Póki nie pozamykam tych z Solidarności.
Jaruzelski
Dziesięć milionów?
Kiszczak
Dziś w całym PRL-u,
daję na to słowo,
W Białołęce i na Helu,
miejsc ustronnych
Jest moc i najcichszych
pod słońcem.
Tam wozimy co noc
naszych wrogów tysiące.
I choć mówią że w ZOMO
służy bandzior i łobuz,
Wkrótce kraj nasz zamienimy w jeden wielki obóz.
Jaruzelski
Socjalistyczny, mam
nadzieję …
Mówcie, jak było, po kolei!
Kiszczak
Jadą wozy kolorowe z
migaczami,
Jadą wozy ciężarowe z
zomowcami.
Jadą nocą w takt
marszowej dziś muzyki,
Żeby zdążyć na swą
służbę do fabryki.
Jadą chłopcy radarowcy
z głośnikami,
Jadą chłopcy
Kiszczakowcy z petardami.
Twarda służba, wszak
ich życie też nie pieści,
Czarny Śląsk się jutro
od nich zaniebieszczy.
Oni wszystkich
odpowiednio już rozliczą,
Nieposłuszną naszą
klasę robotniczą.
Dalej, chłopcy, z
pałką, tarczą lub na tarczy,
Bić robolów, niech na
długo im wystarczy.
Niech lud hardy od
petardy się rozpłacze,
Wytłumaczyć im pałkami,
jak to u nas jest!
U nas wiele i niewiele,
lecz w sam raz,
Mamy pałki, mamy hełmy, mamy gaz.
Jaruzelski
A co z górnikami, czy
wciąż się buntują?
Czy wyszli na górę, czy jeszcze strajkują?
Kiszczak
Już są spokojniejsi,
już się tak nie pienią.
Ale poniektórzy zostaną pod ziemią.
Jaruzelski
Każda tona węgla na
złoto się liczy
Jak też po tym będą
pracować górnicy?
Boję się że po tym
urobku, kolego,
Zostanie nam już tylko zapał Górnickiego.
Chór żołnierzy przy
czołgu
Ciężki los mają
żołnierze, raz dwa, trzy
Że ich aż cholera
bierze, raz dwa, trzy.
Marznie nos, bo zima
sroga, raz dwa, trzy
A nie widać nigdzie
wroga, raz dwa, trzy.
Żołnierz życie wiódł
spokojne, raz dwa, trzy.
Nagle ktoś wymyślił
wojnę, raz dwa, trzy
Każą stać ci tak
kolego, raz dwa, trzy.
I pilnować czort wie
czego, raz dwa, trzy
Każą sprawdzać
samochody, raz dwa, trzy
Bagażniki i dowody, raz
dwa, trzy.
Bo jak wróg się mocno
uprze, raz dwa, trzy
Może wieźć armatę w
kufrze, raz dwa, trzy.
Panowie generałowie,
raz dwa, trzy
Gdzie ten wróg, niech który
powie, raz dwa, trzy.
Bo nim wroga zobaczymy,
raz dwa, trzy
Dupy sobie odmrozimy, raz dwa, trzy.
Orzeł na sztandarze
Chociażem ludowy orzeł
bez korony,
Nie chcę na sztandarze
stać u boku wrony.
Zamiast mnie umieśćcie
tę czarną atrapę
Miast Białego Orła – wronę, czyli gapę.
Epilog
Przedstawić byłaby pora
Głównego animatora.
To nasz sąsiad –
Niedźwiedź Wielki
On porusza te kukiełki.