Strona główna > Moje przemyślenia
> W obronie demokracji
W obronie zagrożonej
demokracji
Demokracją jest taki ład społeczny, w którym
prawa stanowione są przez większość. Słowo to pochodzi z języka greckiego
δῆμοκρατία
– demokratia i oznacza „rządy ludu”. Składa się z wyrazów δῆμος
– demos „lud” + κρατέω – krateo
„rządzę”. Ponieważ w każdym społeczeństwie t. zw. „lud”, czyli ogół zwykłych,
przeciętnych szarych obywateli stanowi jego podstawową większość, jest to więc
ustrój polityczny, w którym realizuje się wola większości.
Przyjęło się uważać, że najbardziej popularną
odmianą demokracji jest demokracja
parlamentarna – ustrój, w którym grupy obywateli wybierają swych
przedstawicieli. Są oni reprezentantami poglądów swych wyborców i następnie,
poprzez głosowanie w parlamencie, przekładają wolę większości na obowiązujące
prawo.
Jest to proste, logiczne, uczciwe i w miarę
sprawiedliwe. Społeczeństwo, poprzez wybrany przez siebie parlament tworzy
takie prawa, według jakich chce żyć większość jego obywateli. Demokracja jest
ustrojem, w którym wszyscy są równi wobec prawa, dyktowanego przez większość.
A co z mniejszością? Jest oczywiste, że w
demokratycznym ustroju tak długo, jak długo pozostaje ona mniejszością, musi
się podporządkować. Musi zmieścić się w ramach, wyznaczonych jej przez
większość. Dyktować swe prawa, realizować swą politykę i swą wizję stosunków
społecznych będzie mogła dopiero wówczas, gdy stanie się większością. Jest to
również proste, logiczne i naturalne. Nie oznacza to wcale, że w demokracji
mniejszość miałaby być dyskryminowana. Oznacza to jedynie, że przysługują jej
takie same prawa, co wszystkim. Nie mniejsze, ale i nie większe.
W tej
sytuacji wyjątkowo nie na miejscu wydają mi się tendencje, nazywane
enigmatycznie poprawnością polityczną,
pojawiające się tu i ówdzie w kręgach administracyjnych krajów unijnych,
żyjących wg zasad demokracji
parlamentarnej. Polegają one bądź na dążeniu do ulegania, dla świętego spokoju,
żądaniom hałaśliwej mniejszości, bądź wręcz na uniżonym wybieganiu naprzeciw
ich domniemanym prawom.
Przykładów
jest wiele. Ograniczę się do trzech:
-
większość obywateli UE jest heteroseksualna. Nie znaczy to, że ludzie o innej
orientacji seksualnej nie mają prawa żyć w Unii. Oznacza to jednakże, że ci
ostatni nie mogą swej mniejszościowej orientacji demonstracyjnie manifestować
publicznie i siać zgorszenia wśród większościowego, heteroseksualnego
społeczeństwa. Administracje publiczne krajów UE, działające w imieniu
większości swych społeczeństw, nie mają prawa udzielać zgody na Parady Równości, Parady gejów i lesbijek itp.
publiczne demonstracje swej odmienności, gdyż obrażają one moralne uczucia
większości. Jest to sprzeczne z wolą większości, a więc niedemokratyczne.
-
przytłaczająca większość obywateli UE wywodzi się z tradycji chrześcijańskiej.
Jest oczywiste, że ludzie innych wyznań też mogą mieszkać na terenie Unii, mieć
równe prawa i kształcić swe dzieci w unijnych szkołach. Jest jednakże
niedopuszczalne, by administracja unijna wymagała usunięcia krzyży, symboli
kultu chrześcijańskiego ze szkól publicznych (a więc przeznaczonych dla
potomków większości obywateli), w imię nie obrażania uczuć religijnych
mniejszości. Mniejszość, mieszkająca na terenie opanowanym przez większość,
musi zaakceptować kulturę i symbole które są istotne dla większości. Inaczej
doszłoby do absurdalnej sytuacji w której większość winna by, dla poprawności politycznej i nie obrażania
uczuć mniejszości, wyprzeć się swojej cywilizacji – wyburzyć zabytki, muzea i
kościoły, nie grać muzyki Beethoven’a i zastąpić alfabet łaciński innym. Byłoby
to zaprzeczeniem demokracji.
- od zarania
wykształcenia się europejskiej, jeżeli nie nawet ogólnoświatowej cywilizacji,
model rodziny składającej się z mężczyzny, kobiety i ich dzieci, był podstawą
powstających społeczeństw. Model taki wytworzył się z powodów całkowicie
naturalnych: ze wszystkich możliwych, jest on najbardziej bezpieczny,
gwarantujący maksymalne szanse przeżycia potomstwa. A jest to potrzebne dla
osiągnięcia nadrzędnego celu, jakim jest przetrwanie rodziny, narodu, a więc i
ludzkości w otaczającym ją ziemskim środowisku. Te społeczeństwa, które
dopuszczają do naruszenia bezpiecznego modelu rodziny, sabotują same siebie.
Nie będą w stanie zapewnić warunków niezbędnych dla swej obrony. Z powodu braku
instynktu samozachowawczego, mogą doprowadzić do spadku liczebności swej populacji.
Ryzykują, że zostaną zlikwidowane przez przybyszy bardziej liczebnych, a wiec
silniejszych.
Wydając
takie zarządzenia jakie zostały wydane, między innymi w trzech wyżej opisanych
sprawach, administracje krajów unijnych popełniają oczywiste nadużycie władzy.
Są przecież doskonale świadome zarówno stanowiska większości swych
społeczeństw, jak i ich podstawowych interesów. Już w pokoju augsburskim z 1555
roku zapisano zasadę: CUIUS REGIO, EIUS
RELIGIO. Regułę tę, nie tylko w sferze religijnej ale głównie politycznej,
stosowały konsekwentnie mocarstwa zachodnie wobec rządu bolszewickiego od czasu
jego umocnienia się, aż do upadku. Dlatego obecna moda na poprawność polityczną nosi znamiona koniunkturalnego, tchórzliwego
wycofania się z uprzednio stosowanej filozofii.
Natomiast
bierna, nie protestująca większość popełnia ewidentną polityczną niepoprawność.
Polega ona na braku określenia i przestrzegania nieprzekraczalnej granicy,
miejsca w którym stanowczo powiedzieć trzeba „non possumus” próbom naruszania swej obyczajowości, swym prawom i
swej cywilizacji. Postawa taka jest wyrazem słabości i dekadencji, przejawem
wyparcia się własnej kultury i wyrażenia akceptacji dla jej upadku. Większość
ma bowiem nie tylko prawo narzucania swego ładu, ale także i zadanie jego
egzekwowania. Troska o utrzymanie tradycji jest takim samym obowiązkiem wobec
swej cywilizacji, jak troska o chleb codzienny jest powinnością wobec swej
rodziny. Kto ustępuje, ten jest skazany na nieuchronną zagładę. Jego miejsce
zajmuje z reguły ten, kto jest bardziej przebojowy, a hamulców wobec nie swojej
kultury nie ma żadnych.
Warszawa, luty 2010
Masz
uwagi lub komentarz? – Napisz
[1] Jean Raspail, Le Camp des Saints, wyd. francuskie Robert Laffont, 1973. Wyd. polskie Obóz Świętych, Klub Książki Katolickiej, 2005.