Strona główna > Felietony, Eseje, Przemyślenia Lata 2012-2016

 

[47] 2015.03.07    O woli politycznej (oraz jej braku)

Rozwój, czyli różne procesy historycznych przeobrażeń w społeczeństwie zachodzą w wyniku t.zw. „woli politycznej” jego elit. Elitami w demokratycznym kraju są: a) - członkowie establishmentu Państwa (wyłonieni w demokratycznych wyborach prezydent państwa, członkowie parlamentu i rządu), oraz b) - wybitni przedstawiciele znaczących grup zawodowych i społecznych.

Czy Polska jest krajem demokratycznym zdolnym do wyłonienia elit??

W Polsce, tak jak i w każdym demokratycznym kraju, powinny działać demokratyczne mechanizmy „woli politycznej”. Także i w Polsce, podobnie jak na całym świecie, stan Państwowej Służby Zdrowia jest taki, jaki jest, również z „woli politycznej” jej elit. Ponieważ w Polsce stan ten, mimo powszechnej krytyki i żądań społeczeństwa nie zmienia się, wygląda na to, że polskie elity wcale nie pragną zmiany tegoż właśnie status quo w Państwowej Służbie Zdrowia.

Jakie są tego powody? Są one dla mnie oczywiste i banalnie przyziemne.

A więc po kolei: a) prezydent, parlamentarzyści i członkowie rządu:

Jeszcze kilka lat temu przywilej leczenia się w Klinice Rządowej przy ul. Wołoskiej w Warszawie mieli wszyscy członkowie rządu i parlamentarzyści. Po zmianie przepisów prawo do tego ma już tylko prezydent, premier, marszałkowie obu izb oraz członkowie ich rodzin. Tak mówi prawo. Rzeczywistość jest jednak boleśnie inna. Z dotychczasowego przywileju nie mają zamiaru zrezygnować ani posłowie, ani członkowie rządu. A że znają numer telefonu do dyrektora, a szpital jak własną kieszeń, a lekarze też nie są im ludźmi obcymi (i vice versa), więc...

Wiecie, sami przecież rozumiecie…

Dyrektor placówki przy ulicy Wołoskiej miałby o tych sprawach zapewne wiele do opowiedzenia…

Parlament i rząd składa się z ludzi przeważnie stosunkowo młodych, którym medyczne problemy podeszłego wieku nie dolegają jeszcze tak drastycznie. Ci nieliczni, którym problemy zdrowotne dają się już we znaki (przekazuję im niniejszym wyrazy szczerego współczucia), mają więc mimo wszystko w dalszym ciągu do dyspozycji pełny zakres możliwości leczniczych w Klinice Rządowej (wiecie, sami przecież rozumiecie…). Nie tylko zresztą oni. Dochodzą jeszcze członkowie rodzin, a nieraz także i znajomi.

Jeśli chodzi o b) wybitnych przedstawicieli znaczących grup zawodowych i społecznych, to ich sytuacja jest częściowo podobna, a częściowo nawet jeszcze bardziej korzystna: niektórzy stosują sposoby stosowane przez przedstawicieli grupy a), natomiast ci, którzy z nich nie korzystają, robią to z tego prostego względu, że mając przywilej być dobrze sytuowanymi, mogą korzystać z droższych, ale za to bardziej fachowych i skutecznych usług Prywatnej Służby Zdrowia.

A jak wobec tego przedstawia się sytuacja reszty społeczeństwa, czyli tych, którzy stanowią co najmniej 99,999 procent ludności kraju? Dlaczego ich głębokie pragnienie uzdrowienia chorej Państwowej Służby Zdrowia nie jest przez elity realizowane? Czyżby Polska nie była krajem demokratycznym, gdzie dzieje się wola większości, a nie mniejszości? Dlaczego muszą kłębić się w ubliżających ludzkiej godności kolejkach zestresowanych pacjentów? Dlaczego, będąc chorymi, muszą stać przed zamkniętymi drzwiami Państwowej Przychodni Zdrowia od wczesnych godzin rannych by jeszcze zdążyć dostać „numerek” do lekarza? Po prostu dlatego, że ich demokratycznie wybrani przedstawiciele nie realizują „woli politycznej” tych, którzy ich wybrali. Stan polskiej Służby Zdrowia ich nie interesuje. Dlaczegóż to? Bo najzwyczajniej w świecie, problem ten przecież zupełnie ich nie dotyczy.

Jednym z dowodów na to bulwersujące, zdawałoby się, stwierdzenie, są bezowocne wysiłki Pana Ministra Zdrowia[1], jakie, mam nadzieję w dobrej chyba wierze, czyni w tym względzie od kilku już lat. Nasuwa się więc jedyny oczywisty i logiczny wniosek – jego szczere starania są skutecznie sabotowane przez brak „woli politycznej” niezainteresowanych tym ELIT naszego kraju.

Chętnie zapoznałbym się z opiniami, tłumaczącymi w inny sposób zapaść polskiej Państwowej Służby Zdrowia. Czy ktoś kompetentny byłby w stanie podać jakikolwiek inny powód?

W tym kontekście pojawiają się nieuchronnie następne problemy wymagające głębszej analizy, a także pytania, na które trzeba by znaleźć właściwą odpowiedź.

Czy Polska młoda demokracja dysponuje na tyle dużymi zasobami kulturalnych, wychowanych w patriotycznej tradycji ludzi, że jest zdolna do wyłonienia prawdziwych elit?

Kiedyż brak w społeczeństwie tych co najmniej 6 milionów Polaków - pomordowanych przez nazistów i bolszewików w latach od 1939 do polskiego października 1965, a wśród nich wybitnych intelektualistów i patriotów, urzędników państwowych uczciwie wykonujących swój zawód, sumiennych lekarzy, prawdziwych pedagogów z powołania, wykształconych nauczycieli akademickich i naukowców, nieskorumpowanych sędziów i adwokatów, uczciwych komorników - tych wszystkich ludzi, niezbędnych każdemu krajowi dla posiadania zdrowej tkanki sprawnie działającej administracji państwowej, także i tych, zamęczonych w sowieckich i nazistowskich łagrach, tych przypadkowych cywilnych ofiar działań wojennych oraz tych, będących ofiarami celowej działalności eksterminacyjnej obu okupantów, tych poległych na wszystkich frontach II Wojny Światowej (a także ich nienarodzonych potomków, którzy by mogli mieć szansę wzrastania w zdrowej rodzinnej tradycji rzetelnej pracy), a wreszcie tych, którzy pozostali na emigracji i nie mogli służyć Krajowi swym intelektem – pytam się więc, kiedy skutek ich nieobecności przestanie być wciąż tak dotkliwie odczuwalny? Kiedy zostanie zastąpiony nowymi zasobami? Ile czasu będzie trwała odbudowa utraconych rezerw ludzkich, z pośród których można by tworzyć nowe polskie elity?

 

Masz uwagi ? – Napisz

 

Powrót



[1] W tym czasie ministrem zdrowia był Bartosz Arłukowicz (PO). Pełnił tę funkcję w rządach Donalda Tuska (od 7.11. 2011) i Ewy Kopacz (do 10.06. 2015).