Strona główna > Felietony, Eseje, Przemyślenia Lata 2012-2016

 

[39] 2013.10.21   Wolność, Równość, Braterstwo

Te trzy szlachetne słowa były szczytnymi hasłami Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Stały się potem również oficjalną dewizą kolejnych Republik Francuskich, obowiązującą do dnia dzisiejszego, przestrzeganą i realizowaną przez kolejnych francuskich prawodawców. Zafascynowały pokolenia Francuzów aż do zatraty poczucia instynktu samozachowawczego.

Historia i stosunki międzyludzkie, tak jak i wszystko we Wszechświecie, ewoluują. Ich dogmaty starzeją się. To, co mogło być prawdą w wieku XVIII w czasach rewolucji francuskiej, stało się już przestarzałe w wieku XXI, gdy nastała epoka demokracji, a światowe stosunki geopolityczne zmieniły się w sposób istotny.

W o l n o ś ć  przestała już być wartością najwyższą. W demokratycznym społeczeństwie każda jednostka posiada ją automatycznie w sposób systemowy, zapisaną w demokratycznej Konstytucji swego kraju. Każda także dobrowolnie zrzeka się znacznej jej części na rzecz interesu ogółu. Obowiązujące prawa narzucają nam wszak liczne ograniczenia z którymi musimy się liczyć w imię dobra innych obywateli.

R ó w n o ś ć  stała się w praktyce mitem i iluzją. Codzienne doświadczenia życia społecznego udowodniły, że wcale nie jesteśmy równi. Nie jesteśmy równi nie tylko wzrostem i kolorem oczu. Różni nas, czy tego chcemy czy nie, także wiele innych atrybutów: kultura osobista, środowisko z którego się wywodzimy, inteligencja, moralność, filozofia, wyznanie, zestaw skłonności które odziedziczyliśmy po przodkach w naszych genach, pracowitość, dochody, wysokość konta w banku, pozycja społeczna i jeszcze wiele, wiele innych. Każdy z nas jest inny, każdy jest specjalny i unikalny. Równi jesteśmy tylko wobec śmierci, a wobec prawa, niestety tylko w teorii. Podczas konferencji Partii Konserwatywnej w 1975 roku Margaret Thatcher tak to określiła: „Wszyscy jesteśmy nie-równi. Nikt, dzięki Bogu, nie jest taki jak wszyscy (…) Wierzymy, że każdy ma prawo do bycia nie-równym”.

B r a t e r s t w o  jest również tylko fikcją, funkcjonującą teoretycznie tylko tak długo, jak długo nie ma konfliktu interesów pomiędzy mną, a moim bratem. Międzyludzkie braterstwo krajowe pryska jak bańka mydlana, gdy tylko interesy nasze stają się rozbieżne. A braterstwo światowe jest już raczej złudzeniem niż faktem.

Te trzy wzniosłe kiedyś słowa okazały się być obecnie zwodniczymi, szkodliwymi urojeniami, wiodącymi demokratyczne społeczeństwa wręcz na manowce. Znamiennym tego przykładem staje się ten właśnie kraj, którego dewizą stały się kiedyś te trzy piękne słowa. Kryzys ekonomiczny i społeczny oraz moralny rozkład obyczajowy we Francji, spowodowane przez zbytnią tolerancję w bezmyślnym i bezkrytycznym stosowaniu tych szlachetnych słów jest coraz powszechniej zauważalny, nawet przez samych Francuzów.

Przesadna  w o l n o ś ć  jednostki, wyrażająca się w niczym nie ograniczonym dostępie do broni palnej jest w USA przyczyną nie kończącej się serii zbrodni, dokonywanych na niewinnych ofiarach przez aspołeczne jednostki, korzystające z wolności w sposób niekontrolowany. Tragiczny los ofiar terrorystycznego ataku na wieże World Trade Center potwierdza tezę o potrzebie racjonowania wolności w rozsądnych granicach.

Fałszywie pojęta  r ó w n o ś ć  powoduje, że francuski parlament uchwala prawo do homoseksualnych małżeństw i umożliwia im możliwość adopcji dzieci. Dzieje się to w imię poprawności politycznej, wbrew jawnej woli, protestom i zgorszeniu heteroseksualnej większości obywateli.

Błędne poczucie  b r a t e r s t w a  spowodowało, że szereg europejskich krajów demokratycznych dopuściło do obecności na swym terytorium obcej kulturowo mniejszości narodowej, zbliżającej się do 10% populacji. Socjologowie podobno obliczyli, że przekroczenie tego krytycznego progu skutkuje nieodwołalnie poważnymi konfliktami wewnętrznymi. Po przekroczeniu tego progu hałaśliwa mniejszość zaczyna domagać się dla siebie specjalnych praw, sprzecznych z tradycją większości.

Proponuję więc, aby te trzy piękne słowa uaktualnić do współczesnych warunków i uzupełnić je o poniższe zastrzeżenia:

Wolność    tak, ale pod warunkiem, że nie zagraża ona wolności innych współobywateli,

Równość    tak, ale ograniczona tylko do równości wobec praw i obowiązków,

Braterstwo    tak, ale:

a) bez nadmiernej czułości,

b) w ilości kontrolowanej w taki sposób, aby nie przekroczyć niebezpiecznego progu braterskiej masy krytycznej,

c) ograniczone do społeczeństw, mających podobną cywilizację, kulturę, cele i ideały.

Dodatkowo proponuję jeszcze czwarte ograniczenie:

Demokracja – tak, ale pod warunkiem, że to faktycznie bierna większość, a nie krzykliwa mniejszość będzie dyktowała prawa. Poprawność polityczna w demokratycznym ustroju jest abstrakcją. Szkodliwą, antydemokratyczną i destrukcyjną.

Na razie, w braku powszechnego stosowania tych ograniczających propozycji, pozostaje mi jedynie cieszyć się faktem, że te trzy słowa nigdy w Polsce nie były traktowane na tyle poważnie, aby urosnąć do rangi kanonu prawa. Daje mi to nadzieję, że mym dzieciom i wnukom może być oszczędzone ponoszenie skutków nierozważnego stosowania tych niebezpiecznych słów w praktyce politycznej. Tak jak to dzieje się już w innych europejskich krajach.

Czytelnik sam dopowie sobie ich nazwy.

 

Masz uwagi ? – Napisz

 

Powrót