Strona główna > Felietony, Eseje, Przemyślenia >
Lata 2010-2011
[28] 2011.04.10 W
Rocznicę Katastrofy
Wypowiedzi zwykłych, przeciętnych
ludzi, uczestniczących od 10 kwietnia 2010 roku w comiesięcznych spotkaniach
przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, można w
wielkim skrócie sprowadzić do jednego wspólnego mianownika. Z jednej strony –
wielki żal z powodu utraty Prezydenta, człowieka darzonego sympatią i
zaufaniem, a z drugiej – totalny brak zaufania do dobrych intencji jego
następcy i rządzącego establishmentu.
Ten brak zaufania nie jest
bezpodstawny. Bierze się z całego ciągu wydarzeń. Nie tylko poprzedzających
feralny lot Tupolewa na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej i jego
katastrofę w Smoleńsku 10 kwietnia owego roku, ale i wszystkich właściwie
zdarzeń które nastąpiły po śmierci 96 uczestników lotu. Liczne są głosy które
twierdzą, że to nieudolność, niekompetencja i brak wystarczającego ciężaru
gatunkowego polskich decydentów (albo po prostu brak dojrzałości do zadania,
jakie Historia przed nimi postawiła) spowodowały, iż w sposób bezprecedensowy
daliśmy się wyeliminować z całego dalszego śledztwa w sprawie katastrofy. Z
uczestnictwa w sekcjach zwłok. Z możliwości odzyskania czarnych skrzynek i
wraku samolotu. Z dostępu do informacji. Z wpływu na treść napisu na tablicy
podmienionej w piątkową noc 8 kwietnia 2011[1] roku
w miejscu katastrofy na lotnisku w Smoleńsku. Że dawaliśmy się poddawać
kłamstwu, dezinformacji i obłudzie. Że nie zapobiegliśmy zniszczeniu wraku
samolotu. Ale nie tylko to. Że pokornie ulegamy. Że nie bronimy swej godności.
Że nie protestujemy. Że pozwalamy sobą manipulować.
Ludzie, wypowiadający się pod
Pałacem Prezydenta, nie mówiąc tego wyraźnie, dają w gruncie rzeczy wyraz nie
tylko swym uczuciom patriotycznym, ale podświadomie także i swemu protestowi
wobec faktu, w jak łatwy sposób kraj nasz został wymanewrowany, na rzecz kraju
ościennego, z wszelkiej możliwości działania. Na rzecz kraju, z którym stosunki
nasze obciążone są wielowiekowymi, historycznie negatywnymi zaszłościami. Na
rzecz państwa, które od czasu gdy stało się mocarstwem, zwykłe było traktować
nas nie jak równorzędny podmiot, ale jak przedmiot swych dyplomatycznych
nacisków lub zbrojnych akcji.
Trudno więc dziwić się, że
wypowiedzi uczestników zgromadzeń na Krakowskim Przedmieściu są takie, jakie są
– radykalne, zapalczywe, krańcowe, często niezborne, wielokroć wręcz prymitywne
i niedorzeczne, kołtuńskie i bzdurne, zaciekłe, zawzięte, zajadłe,
nieobiektywne, nacechowane podejrzliwością, pełne bólu, żalu i niepokoju, nietolerancyjne, ortodoksyjne, fundamentalne,
konserwatywne, nacjonalistyczne, zacietrzewione, żarliwe, nawiedzone, płomienne
i emocjonalne.
Są bowiem dyktowane patriotyczną
troską o suwerenność Ojczyzny.
To
je tłumaczy i rozgrzesza. Moim zdaniem – całkowicie.
Masz uwagi – Napisz
[1] Tej nocy Rosjanie, bez uprzedzenia strony polskiej, podmienili polską tablicę pamiątkową na lotnisku w Smoleńsku na swoją, o innym tekście.