Strona główna > Felietony, Eseje, Przemyślenia >
Lata 2010-2011
[23] 2010.10.02 Dopalacze
Rozumiem
całkowicie społeczną wagę i doceniam wielkie niebezpieczeństwo, jakie grozi
młodzieży z powodu możliwości legalnego zakupu quasi-narkotyków, tzw.
dopalaczy.
Natomiast
absolutnie nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Państwo toleruje tego
rodzaju działalność gospodarczą szkodliwą dla zdrowia obywateli?
Z jakich
powodów sprzedawcy dopalaczy nie są pociągani do odpowiedzialności karnej za
uszkodzenie cudzego zdrowia tak, jak to się dzieje przy wypadku komunikacyjnym?
Jaki artykuł
obowiązującego obecnie prawa nakazuje zaniechanie postawienia sprzedawcom
dopalaczy, z urzędu, przez prokuratora, zarzutu usiłowania zabójstwa?
Dlaczego
środki psychotropowe sprzedawane mogą być wyłącznie w aptekach, i to jedynie na
podstawie recepty lekarskiej, a dopalacze dostępne są w zwykłym sklepie?
Co stoi na
przeszkodzie, by w trybie administracyjnym wprowadzić obowiązek, aby znajdujące
się w wolnej sprzedaży produkty chemiczne
musiały posiadać atest Narodowego Instytutu Zdrowia?
Dlaczego
Narodowy Instytut Zdrowia nie reaguje? Jego misją jest ochrona zdrowia
ludności.
Dlaczego
biurokracja doszła już u nas do takiego stopnia, że powoduje unieruchomienie
prawie każdego sprawnego działania?
Dlaczego
prawo w Polsce jest tak kulawe, a jego egzekucja tak nieudolna?
Co powoduje,
że obywatel nie czuje opieki administracji kraju nad sobą? Dlaczego zaczyna
odnosić wrażenie, że jego Państwo jest słabe? Czyżby nadchodziła chwila, gdy
obywatele zostaną zmuszeni do przejęcia inicjatywy i stworzenia swojej własnej,
równoległej, obywatelskiej i sprawnej egzekucji prawa?
Są to
pytania, które zadaje sobie zwykły, szary obywatel.
Czy ktoś kompetentny, z
wykształceniem prawniczym, może zabrać głos w tej sprawie i udzielić odpowiedzi
na te pytania?
Masz uwagi – Napisz
Socjalizm...
tutaj wszystko jest możliwe, ale nie wygranie z mordercami.
Łukasz Taborski 02.10.2010, 16:28
Cytat
sprzed pół roku:
"Minister zdrowia Ewa Kopacz twierdzi, że jej resort przygotował „najlepsze w Europie” przepisy prawne,
które skutecznie będą walczyć z tzw. dopalaczami. Projekt stosownej ustawy ma
zostać ujawniony po świętach."
Niektórzy
mówią, że zakaz spowoduje rozwój nielegalnego handlu, mafie itp. Tak było za
czasów prohibicji w USA.
Producenci
kosmetyków, na przykład, ponoszą odpowiedzialność, kiedy ich kosmetyk kogoś
uczuli. Rzeczywiście, analogicznie, ktoś powinien ponosić odpowiedzialność,
jeśli dopalacz zaszkodzi.
Leki,
które można przedawkować, sprzedaje się na receptę. Niektórzy sobie z tą
przeszkodą radzą, ale chyba nie ma mafii handlującej Xanaxem?
Papierosy
i alkohol też uzależniają i szkodzą używającym i bliskim, ale są legalne, to
fakt. Może akceptacja wynika z głębokiej tradycji? Może efekty są powolniejsze?
Kiedy wybuchł reaktor w Czarnobylu, wielu ludzi nie chroniło się w żaden
sposób, bo nie widzieli szybkich konsekwencji.
Niektórzy
dają argument, że skoro chce się zabronić dopalaczy, bo szkodzą, nie powinno
się też sprzedawać noży. No, ale noże nie zmieniają świadomości :)))
Z drugiej
strony, kto chce, by ograniczano jego wolność, nawet dla jego
bezpieczeństwa? Nie lubię, kiedy zmusza się mnie do zapinania pasów.
Z jednej
strony nadopiekuńczość państwa, a z drugiej biurokracja i utrudnianie mi życia.
To się nie klei.
Ewa Wiktoria Redel 02.10.2010, 21:59
Tak,
istotnie, coś tu się nie klei. A politycy dopiero wtedy przeważnie dostają
popędu, kiedy jest już ostatnia chwila, albo wręcz jest już za późno.
Ręce opadają!
Wacław
Mauberg 02.10.2010, 23:30
Bo dzięki
temu wychodzą na obrońców społeczeństwa. Medialnie lepiej wychodzi jechać na
wały i mówić, że Państwo da pieniądze, aniżeli po cichu zadbać aby powodzi nie
było.
Myślenie
o dobru społeczeństwa nie jest tożsame z dobrem danej partii (wynikiem
wyborczym).
Andrzej
Famielec 03.10.2010, 14:16
Do sprawy
trzeba podejść spokojniej.
Nie ma
mowy o powrocie do odpowiedzialności zbiorowej. Prawo karne opiera się na
zasadzie odpowiedzialności indywidualnej. Jeśli konkretny dopalacz spowodował
czyjąś śmierć, to sprawcy są ścigani i karani, niewątpliwie. Takich spraw jest
już pewnie kilka lub kilkanaście.
Dopalacze,
to jak wiadomo narkotyki nie wciągnięte na listę substancji psychotropowych,
która jest podstawą polskiego prawa antynarkotykowego (jak wiadomo nie
wciągnięto na nią ze względów kulturowych także alkoholu i - niezwykle mocnego
narkotyku - nikotyny). Skoro nie ma ich na liście, to nie są narkotykami w
świetle prawa antynarkotykowego. Ergo - można nimi handlować jak każdym innym
towarem.
Lekami
też nie są, więc czemu miałyby być objęte jakąkolwiek kontrolą obrotu lekami?
Ergo - można nimi handlować, jak każdym innym towarem.
Chcemy w
cywilizowany sposób, zgodny z zasadą państwa prawa urzeczywistniającego zasady
sprawiedliwości społecznej rozwiązać problem dopalaczy? No, to trzeba pogonić
wszystkie instytucje odpowiedzialne za formułowanie listy substancji
psychotropowych. Te instytucje działają najpewniej za wolno i zbyt mało
sprawnie.
Natomiast
rozwiązanie "siłowe", tzn. odgórne nasłanie na sklepy różnych służb,
mnie jako prawnika - przeraża. Co, gdyby to były np. apteki znajdujące się w
sieci aptek mojego klienta (przy czym - inne apteki zostawiono by w spokoju)?
Jak mógłbym mu pomóc w państwie, które stosuje takie siłowe rozwiązania? Jego
sieć aptek zostałaby zniszczona samą powolnością machiny prawnej, którą bym
uruchomił.
Pies jest
pogrzebany w liście substancji uznawanych za narkotyki, nigdzie gdzie indziej.
Maciej
Gładysz Paweł Żerański 04.10.2010, 13:43
Wiem, że
to, co napiszę to utopia, ale uważam, że społeczeństwo w dzisiejszych czasach
powinno radzić sobie samo z takimi problemami. Takich handlarzy dopalaczami
można przecież wykończyć wolnym rynkiem tj. zmniejszeniem popytu do zera. Przy
dzisiejszym przepływie informacji każdy powinien doskonale sobie zdawać sprawę,
czym grozi zażycie dopalacza i mając głowę na karku nie robić tego.
Z resztą
ludzie zażywają różne środki i od nich umierają, dla przykładu znalazłem taką
informację:
„Do
nagłej śmierci doszło w niedzielę około godziny 20 w Starym Sączu. W pizzerii
przy Rynku 41-latek jadł razem z kolegami pizzę. Po posiłku opuścił lokal. Na
jezdni nagle się przewrócił, nie dając oznak życia. Wezwano pogotowie i
policję. Koledzy mężczyzny, którzy wcześniej spożywali alkohol, w tym czasie
leżeli nieprzytomni w pizzerii. Zostali przewiezieni do szpitala z objawami
zatrucia. Jak wstępnie ustalono, mężczyzna zmarł z powodu przedawkowania
alkoholu. Wykluczono też wstępnie udział osób trzecich.” (http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,6335637,Wyszedl_z_pizzerii_i_zmarl.html#ixzz11Nol204Q )
Normalnym
świat byłby, gdyby ludzie sami potrafili zadbać o siebie, chociaż na tyle żeby
nie kupować sobie samemu trucizny - czy nawet taką kwestią „opiekować” się musi
„państwo”?
Wojciech
Gil 04.10.2010, 14:11
Na
wszystkich dopalaczach jest jak wół napisane - produkt kolekcjonerski nie do
spożycia.
A jakby
ktoś połknął pół kilo gwoździ, to też pretensje do sprzedawcy?
Wdychanie
kleju Butapren też powoduje odurzenie i degenerację mózgu. To co zakazać
sprzedaży kleju?
Obawiam
się, że jak ludzie chcą się sponiewierać, to znajdą sposób. Niestety... to jest
ta gorsza strona wolności.
Grzegorz
Słowiński 04.10.2010, 16:22
A
dlaczego nie można by wprowadzić obowiązku, aby po słowach
"produkt kolekcjonerski nie do spożycia" wprowadzić obowiązkowo
dodatkowe słowa "a po spożyciu nie wywołuje efektów
psychotropowych".
Ciekawe,
kto odważyłby się sprzedawać towar z takim kłamliwym napisem?
Wacław
Mauberg 04.10.2010, 22:59
Albo inne
dodatkowe obowiązkowe słowa: "Zawartość alkaloidów poniżej NNN
mg/g"
Wystarczy
ustalić wartość NNN na tak niskim poziomie, aby efekt psychotropowy
był tak mały, że kupno takiego "dopalacza" straci sens.
Wacław
Mauberg 17.10.2010, 14:11